Tak umarli razem

15-letni Janusz Bobak zginął tydzień temu razem ze swoją 6-letnią siostrą Pauliną w pożarze domu. Chłopak przed śmiercią zdołał obudzić starsze siostry i wskazać im drogę ucieczki. Sam wrócił po najmłodszą.

Pożar wybuchł w nocy z 26 na 27 grudnia w Białym Dunajcu. Około czwartej nad ranem sąsiedzi rodziny Bobaków powiadomili straż pożarną. Strażacy, gdy ugasili ogień, znaleźli na piętrze zwłoki brata i siostry. Leżeli twarzami do podłogi, obok siebie. Ręka dziewczynki spoczywała na plecach brata. Do szpitala w Zakopanem trafiły dwie uratowane siostry. Były w szoku. Pielęgniarki nie mają wątpliwości, że gdyby nie opanowanie ich brata, mogłyby także zginąć – były tak spanikowane, że nie wiedziałyby, co robić podczas pożaru. - Dziewczynki nie wiedziały, jak doszło do pożaru – mówi Dorota Trojańska, pielęgniarka ze szpitala powiatowego w Zakopanem. – Powiedziały tylko, że brat obudził je, otworzył okna, zabronił palić światło. Jedna z nich widziała brata z siostrą na rękach, ale szybko zniknęli w dymie. Matka była wtedy na dyżurze w szpitalu. Jest salową. Od siedmiu lat, kiedy zmarł jej mąż, sama wychowuje dzieci. Stanowili szczęśliwą rodzinę i bardzo się wspierali. Janusz był dla matki mocną podporą, bardzo pomagał jej prowadzić dom. Wiedział już, kim zostanie w przyszłości – elektrykiem. - Był złotym, dobrym dzieckiem – mówi o Januszu jego matka Małgorzata Bobak. – Tak się cieszył w Wigilię. Tak mu się chciało żyć. Wnukowi najmłodszemu przyśniło się, że anioły przyjechały i zabrały wujka Janka i Paulusię. Władze województwa małopolskiego zwróciły się do prezydenta Polski o odznaczenie Janusza Bobaka Medalem za Ofiarność i Odwagę. Został pośmiertnie uhonorowany za uratowanie życia swoich dwóch sióstr.

podziel się:

Pozostałe wiadomości