Sztuka pieczenia chleba

TVN UWAGA! 4590852
TVN UWAGA! 258801
74-letnia pani Zofia z Garwolina prowadzi piekarnię, w której piecze chleb według tradycyjnej receptury. Jest tak dobry, że ludzie się na niego zapisują.

Rodzinna tradycja

Pani Zofia od 18 lat prowadzi rodzinną piekarnię obok, której mieszka. Zanim zaczęła piec chleb pracowała w szpitalu.

- Najpierw chciałam być nauczycielką, potem pielęgniarką. Pracowałam na oddziale wewnętrznym, potem na dziecięcym, chwilę też z noworodkami. Potem na chirurgii – wspomina pani Zofia.

Przestała być pielęgniarką po urodzeniu dzieci. Jej mąż pochodził ze znanej rodziny piekarzy, która od trzech pokoleń wypiekała chleb dla całej okolicy. Początkowo praca w piekarni była dla pani Zofii bardziej przykrym obowiązkiem niż pasją.

- Wstawałam około godz. 4 rano, potem przychodziłam z piekarni, brałam kąpiel i szłam do pracy. Wtedy jeszcze nie lubiłam piekarni. Szłam, bo wiedziałam, że muszę tam iść i pomóc mężowi. Tę pracę pokochałam dopiero jak zaczęłam prowadzić ją sama – przyznaje pani Zofia.

Po śmierci męża pani Zofia postanowiła samodzielnie kontynuować to, co wcześnie robili jej mąż i teść. Kiedyś codziennie, teraz cztery razy w tygodniu wstaje o północy, by przez dwanaście godzin piec chleb. Wciąż według tej samej receptury, bez żadnych modyfikacji.

Nie było chętnych do pracy

Po śmierci męża pani Zofii pomagali praktykanci. Z czasem chętnych do nauki tego zawodu było coraz mniej.

- Zaczęłam więcej pracować, bo nie było chętnych do pracy. Młodzi mężczyźni chcieli wówczas zostać mechanikami samochodowymi – wspomina.

Czasy się zmieniały. Powstawały duże zautomatyzowane piekarnie, do których odchodzili doświadczeni piekarze.

- Miałam jednego ucznia, który się zwolnił i poszedł do pracy do dużego supermarketu. Chciał tam piec, tak jak nauczył się u nas, ale mu nie pozwolono i przenieśli go na inny dział – mówi pani Zofia

Z czasem pani Zofia została sama. Polubiła samotność.

- W pracy lubię ciszę i spokój. Jak miałam uczniów, denerwowało mnie, jak słuchali radia. Dla mnie pieczenie to czas skupienia. Nie robię tego mechanicznie. Z każdego worka jest inna mąka, trzeba ją rozpracować. Muszę wiedzieć, jaką wodę muszę wlać. Inaczej trzeba poprowadzić jak jest burza, inaczej jak jest wiatr, a jeszcze inaczej jak jest mróz – mówi pani Zofia.

„Babcia jest naszym bohaterem”

Pani Zofia ma dwóch wnuków Filipa i Szymona. Mówią, że babcia od lat jest ich wzorem. Jej wytrwałość i to jak ciężko pracuje nauczyła ich nigdy się nie poddawać. Jej wypieki i zapach piekarni to dla nich wspomnienie dzieciństwa.

- Takiego pieczywa się nigdzie już nie znajdzie. Są czasem sklepy, które też firmują się jako rodzinna piekarnia, ale tego smaku nie da się odtworzyć. Nie umiem tego smaku nazwać, ale jest niepowtarzalny – mówi Filip, wnuk.

Obaj, chcąc pomóc babci pomagali jej parokrotnie w piekarni.

- Zawsze jak mogliśmy, to staraliśmy się babci pomóc – to ciężka, fizyczna praca. Worki mąki są ciężkie, piec jest bardzo gorący. Każdy, kto chciałby zaznać ciężkiej, fizycznej pracy powinien spróbować pracy w piekarni – dodaje Szymon.

Jednoosobowa fabryka chleba

Pani Zofia wypieka w ciągu nocy sto bochenków, bo tyle mieści się w piecu. Część chleba piecze się w foremkach, pozostałą część ciasta musi ugnieść i uformować chleby. Wszystko robi sama.

- Jakbym mogła nie zrobić dla ludzi chleba, skoro jeszcze mogę? Na emeryturę jeszcze przyjdzie czas. Robię to, bo chcę to robić i mi to sprawia przyjemność – mówi.

Chleb powstaje według tradycyjnej receptury, bez żadnych konserwantów. Pani Zofia kupuje mąkę w młynie. Do niej dodaje tylko wodę, sól i zakwas. Stali klienci od lat doceniają pracę pani Zofii.

- Kupuję tu chleb od bardzo dawna. Próbowałem też innych, ale nie mogą się równać z wypiekami pani Zofii – mówi jeden z klientów.

Fotograf Dariusz Szubiński też jest klientem piekarni. Przez dwa lata namawiał panią Zofię na sesję zdjęciową w piekarni. Tak powstał album „Bezsenna”. Na wernisażu spotkała się rodzina, wszyscy przyjaciele i klienci pani Zofii.

- Pani Zosia nie ma komu przekazać tej piekarni. Kiedy ona przestanie pracować, to piekarnia przestanie istnieć. Pamięć o niej będzie żyła w ludziach przez jakiś czas. Moim obowiązkiem jest to upamiętnić to i opowiedzieć tę historię kolejnym pokoleniom – mówi Szubiński.

podziel się:

Pozostałe wiadomości