Kuchnia została niedawno wyremontowana i nowocześnie wyposażona. Zdaniem Leszka Ośródki z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi, to jedna z najlepszych w mieście, doskonale przygotowana technicznie. Prawda wygląda jednak zupełnie inaczej. Pracownicy są oburzeni, jak bardzo złej jakości produkty trafiają do szpitalnej kuchni. - To co jedzą ludzie, przechodzi ludzkie pojęcie – mówi jedna z pracownic kuchni. Bardzo często zdarzają się nieświeże, zgniłe warzywa. - Pewnego dnia dostałyśmy koperek. To były właściwie łodygi. W tym wszystkim znajdowały się niedopałki papierosów, jakieś korki. To były zwykłe śmieci - opowiada pracownica. Podobnej jakości było, zdaniem pracowników, przeznaczone dla pacjentów mięso. Tłuste, często zepsute, cuchnące i lepkie, które zmieniło kolor. Podawane pacjentom ziemniaki wymagały dodania sporej ilości mleka, by zabić ich nieświeży smak. Koloru zupy, ugotowanej z przeterminowanych jarzyn i mięsa często nie dało się zmienić. -Jeżeli ktoś jest chory na wątrobę, albo na wrzody jak może jeść takie rzeczy – zastanawia się jeden z pracowników szpitalnej kuchni. Dyrekcja szpitala jest zaskoczona tymi doniesieniami. - Żywność do naszego szpitala dostarczana jest przez dostawców wyłonionych w drodze przetargu – oświadcza Izabela Czernielewska–Rutkowska, dyrektor III Szpitala Miejskiego w Łodzi. Zdziwienia nie kryje też Leszek Ośródka. - Kiedy kontrolowaliśmy szpital, nie stwierdziliśmy uchybień. To niewątpliwie zdarzyło się, kiedy nas nie było. Zdaniem pracowników Łódzkiego szpitala, kontrole nie były, delikatnie mówiąc, drobiazgowe. Pracownicy twierdzą, że to tylko formalność. - Przychodzi, pani z sanepidu. Wchodzi do kierownika żywienia. Zamykają się w pokoju. Posiedzą z pół godziny. I to jest koniec kontroli. Nie sprawdzają tego co jest w kuchni. Zobacz także:Co czyha na nas w barach szybkiej obsługi?