Salony Komputerowe od kilku miesięcy z wielkim rozmachem reklamują swój nowy towar, nazwany szumnie superkomputerem. Klientów kuszą wyjątkową jakością urządzenia, potwierdzoną certyfikatem branżowego magazynu Chip i dodatkowymi atrakcjami – nagrodami, takimi jak kino domowe, skuter Yamaha, drukarki, telefony komórkowe. Salony podkreślają też niską ceną sprzętu. Superkomputer doczekał się reklamy w radio, a ulotki niemal codziennie wysypują się ze skrzynek w domach na Śląsku. Wielu mieszkańców dało się skusić. - Poszedłem do sklepu we Wrocławiu – mówi Krzysztof Pluta. – Ze sprzedawcą ustaliliśmy, że komputer ma mieć procesor Athlon 64 4000. Jak się okazało, takich procesorów nigdy nie było na polskim rynku. Inną klientkę, panią Ewę, przekonały certyfikaty, które wisiały na ścianach sklepu. Reporterka UWAGI!, podająca się za klientkę, także usłyszała od sprzedawcy, że superkomputer ma certyfikat magazynu Chip. Jednak redaktor naczelny Chipa zdziwił się, kiedy dowiedział się o tym. - Firma Salony Komputerowe nigdy nie otrzymała od nas żadnego certyfikatu – powiedział Adam Chabiński, redaktor naczelny magazynu Chip. Redaktora Adama Chabińskiego zdziwiła też cena superkomputera, którą sprzedawca Salonów zachwalał reporterce UWAGI! jako superatrakcyjną – komputer z myszką, głośnikami i klawiaturą kosztuje 2 900 zł. Zdaniem Adama Chabińskiego taki sprzęt bez monitora powinien kosztować od 1 200 do 1 300 zł. Klienci, którzy mogli poczuć się rozczarowani niezgodnością reklamowej wartości superkomputera z faktyczną, czekała niemiła niespodzianka. Nie mogli reklamować sprzętu. - Znajomy, który kupował komputer, zapytał, czy może odstąpić od umowy i sprzedawca zapewnił go, że oczywiście tak – mówi Jacek Ziętara, jeden z klientów firmy. – Kiedy poszedł do sklepu po kilku dniach, dowiedział się, że nie ma takiej możliwości. W momencie podpisywania umowy sprzedawcy albo nie chcieli pokazać treści umów, albo ukrywali te ich fragmenty, w których znajdowały się prawdziwe dane komputera. Reporter UWAGI!, występując jako klient, poprosił o kopię umowy. Dowiedział się, że to niemożliwe, bo zawiera ona dane klienta. Reporterka UWAGI! już oficjalnie udała się do siedziby firmy w Katowicach. Sekretarka zastosowała tradycyjny wybieg – nie ma prezesów, rzecznik jest w terenie. Telefon rzecznika okazał się głuchy. Salony Komputerowe ze swoich nieuczciwych metod sprzedaży znane są już od kilku lat. Jeszcze rok temu nazywały się Monell. Gdy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał decyzję zakazującą reklamy wprowadzającej w błąd, natychmiast zmieniły nazwę na Komputery. W tym roku urząd ponownie zajął się firmą. I tym razem komputerowcy zastosowali ten sam wybieg – znów zmienili szyld. W ten sposób skutecznie unikali kar UOKiK, który nie nadążał za zmianami nazw tej samej firmy. - Karę finansową można nałożyć, gdy spółka nie zastosuje się do naszej decyzji – powiedział Dariusz Łomowski z biura prasowego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Skonsultuję się z kolegami, którzy taką decyzję przygotowywali. Po konsultacji okazało się, że Urząd od dawna wiedział, że Monell, Komputery i Salony Komputerowe to ta sama firma. Jednak dopiero teraz wszczął postępowanie, które ma ustalić czy firma narusza interesy klientów. Śledztwa w tej sprawie rozpoczęła także policja w Katowicach i Wrocławiu. Przeczytaj także:Nie tylko ConstarWędliny drugiej świeżościConstar znów produkujeWstrzymana produkcja, prezes odwołany---strona---