Student w polskiej armii

Bartłomiej, student Politechniki Gdańskiej zaczynał już zbierać materiały do pracy inżynierskiej. Nie spodziewał się, że po rozpoczęciu roku akademickiego zamiast studiować będzie się uczyć musztry. Żeby chłopak mógł wrócić na studia, sprawą musiał zająć się sąd.

Powołanie do wojska było dla studenta IV roku informatyki pełnym zaskoczeniem. W skutek nadgorliwości szefa Wojskowej Komendy Uzupełnień i Komendanta Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, chłopak został powołany do służby. - Akurat kupiłem nowe mieszkanie, przeprowadzałem się do niego i w trakcie tej przeprowadzki zaginął mój indeks. Nie dostarczyłem go na uczelnię i dostałem informację, że zostałem skreślony z listy studentów. Dostałem wezwanie do WKU. Myślałem, że wyjaśnię tam całą sytuację, ale nie przyjęli moich wyjaśnień. Od razu miałem zgłosić się do jednostki w Poznaniu - mówi Bartłomiej Cysewski. Decyzji wojskowych nie rozumie prorektor ds. kształcenia Politechniki Gdańskiej, prof. Władysław Koc. - Sens tego powołania nie jest dla mnie jasny. On zaraz kończy studia, a chyba wszystkim nam powinno zależeć, żeby nasi ludzie mieli możliwość kształcenia, ukończenia studiów. Myślę, że to nadgorliwość – mówi. Decyzja o wcieleniu Bartłomieja do armii była tym bardziej absurdalna, że otrzymał on zgodę uczelni na kontynuowanie studiów i mógł w każdym momencie podjąć znów naukę. Wątpliwości w kwestii nieuzasadnionego powołania Bartłomieja do wojska nie ma również jego pracodawca, który na co dzień obserwował jego starania o możliwość kontynuowania studiów. - Mimo bałaganu panującego w wojsku jak w każdej dużej instytucji było wystarczająco dużo czasu, by zebrać dokumenty. Wiem, że Bartek wysłał ich bardzo dużo, ukierunkowywał urzędników armii, by wiedzieli, jak postąpić, by to wszystko się „zamknęło” - mówi Andrzej Kruszewski, właściciel firmy zatrudniającej Bartłomieja. Żadne podania i argumenty nie przekonały jednak wojskowych z komendy uzupełnień do odroczenia służby wojskowej Bartłomieja ze względu na potrzebę kontynuowania studiów. Ostatniej deski ratunku szukał więc w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Gdańsku. Niestety bezskutecznie. - Nie miałem informacji o tym, że ten człowiek był wpisany ponownie na listę studentów. Zrobiona była dekretacja pełnomocnika, której tak do końca nie mogłem odczytać i do dziś nie wiem, co tam jest napisane – tłumaczy płk Piotr Kaszuba, szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Gdańsku. Tymczasem w dokumentach, które były w wojskowej teczce nasz reporter bez problemu znalazł adnotację: „Ponowne przyjęcie w poczet studentów od 01.10.2006”. Bartłomiej nie zrezygnował ze starań o powrót na studia. Decyzję o powołaniu do wojska zaskarżył do Sądu Administracyjnego korzystając z pomocy najbliższych - brata i dziewczyny. Rafał Cysewski, brat Bartłomieja, napisał pozew. Sąd nie miał wątpliwości, gdzie jest miejsce Bartłomieja Cysewskiego; w wojsku czy na uczelni. - Sąd uznał, że decyzja administracyjna o powołaniu do służby narusza prawo i na tej zasadzie ją uchylił – mówi Janusz Drachal z Naczelnego Sądu Administracyjnego. Bartłomiej spędził bezprawnie trzy miesiące w wojsku, gdzie wykonywał pracę mechanika samochodowego. - Najgorsze było czekanie. Miałem zobowiązania finansowe. W końcu nie mam 19 lat i nie trafiłem bezpośrednio po szkole średniej do wojska. Miałem już częściowo poukładane życie. Czułem się rozczarowany podejściem do mnie – wspomina Bartłomiej.

podziel się:

Pozostałe wiadomości