Marek N. oddał kilka strzałów z zabytkowej broni czarnoprochowej, użył też petard i bomb wypełnionych gwoździami. Ranne zostały sprzątaczka i 11-letnia uczennica. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Wszedł do szkoły przez okno. Rzucił na pierwszym piętrze petardy, potem wszedł na drugie piętro i ruszył do klasy. Zranił dziewczynkę i postrzelił sprzątaczkę. Sprzątaczka dostała bluzę od jednej z dziewczyn, przyciskała krwawiącą ranę – mówi jedna z uczennic.
- On miał pas z materiałami wybuchowymi, ale mu nie zadziałał, były tam petardy – dodaje inny uczeń.
Prawdopodobnie napastnik zamierzał zaatakować nauczyciela języka polskiego, który w przeszłości nie przepuścił go do kolejnej klasy. Gdy okazało się, że nauczyciela nie było w klasie, 18-latek wybiegł na korytarz. Wtedy drogę zagrodziła mu sprzątaczka, do której wystrzelił z broni palnej. 59-letnia kobieta została ranna. Napastnik został w końcu obezwładniony przez woźnego. Mężczyzna powalił napastnika i pilnował go aż do przyjazdu policji.
„Jestem w szoku. Przepraszam”
Na rozmowę z naszym reporterem zgodziła się matka 18-latka.
- Jestem w szoku, biorę leki. Nie spodziewałam się tego. Bo było z nim już lepiej. Mój syn jest chory. Nigdy w życiu bym nie dopuściła do takiej sytuacji, gdybym cokolwiek wiedziała, czy przeczuwała. Nawet, gdy miał pierwsze próby samobójcze, nigdy mi nie powiedział, dlaczego i z jakiego powodu.
Kobieta przeprasza za to, co zrobił jej syn.
- Wiem, co teraz przeżywają rodzice i dzieci. Martwię się o te osoby, które odniosły obrażenia. Modlę się, żeby się wszystko dobrze skończyło. Naprawdę jest mi bardzo ciężko. Współczuje wszystkim serdecznie i przepraszam, za to, co się stało.
Reporter z Uwagi! rozmawiał również z przyjaciółką Marka N. Dziewczyna zapewnia, że nie miała pojęcia o tym, co szykuje jej przyjaciel.
- Marek ma strasznie specyficzne poczucie humoru, czarny humor. Mówił o takich rzeczach, ale odbierałam to, jako żart. Nie sądziłam, że będzie w stanie kiedykolwiek to zrobić.
18-latek lubił styl militarny
- Wiem, że interesował się tematem broni. Wiedziałam, też, że interesuje się pirotechniką i zgłębiał ten temat, ale nie wiedziałam, że planuje coś takiego.
Zdaniem przyjaciółki Marek N. był trzy, cztery razy w zakładzie psychiatrycznym.
- Najwidoczniej nie potrafili mu pomóc. Za każdym razem diagnozowali mu coś innego. Myślał o samobójstwie. Brał tabletki i próbował przedawkować. Nożem nic nie robił, bo z tego, co wiem od widoku krwi mdleje. Nie chciał żyć, nie lubi ludzi. Ma uraz do rodziców, że się urodził. Cały czas powtarzał, że urodził się, chociaż tego nie chciał.
Marek N. miał mieć też stany lękowe.
- Bał się kontaktów z ludźmi. Myślał, że cokolwiek nie robi, to ludzie na niego patrzą i oceniają. Nieraz jak z niego zażartowałam to odbierał to na poważnie. Przy nim trzeba uważać na słowa, bo jest to osoba, która wszystko bierze do siebie.
Przyjaciółka przekonuje, że Marek N. „nie jest złym człowiekiem”.
- On po prostu nie panuje nad tym, co robi w większości sytuacji. Jest zamknięty w sobie i mimo, że pokazuje, że wszystko jest dobrze, to nie jest, potrzebna jest mu pomoc.
Atak sprzed roku
Marek N. miał już rok temu atakować używając noża.
- W pewnym momencie wstał, wyjął nóż zza pasa i zaczął iść w stronę ławek, gdzie siedziały dziewczyny – opowiada jeden ze świadków.
- Szedł w naszą stronę. Wyjął spod bluzki wielki nóż kuchenny. Rozdzieliliśmy się. On pobiegł za dwiema dziewczynami. W pewnym momencie wyjął drugi nóż. Gonił dziewczyny z dwoma nożami – opowiada świadek.
Wówczas interweniowała policja.
- Zatrzymała go, od pogotowia dostał jakieś tabletki. Policja powiedziała, że nie przyjmie zgłoszenia, bo on jest chory psychicznie i nikomu się nic nie stało. Ta sprawa ucichła aż do dzisiaj – mówi świadek.
- Nie mam wiedzy, aby wówczas doszło do jakiś zgłoszeń, które miałyby zostać nieprzyjęte przez policjantów. Nie powinno tak się stać, ale jest to wyjaśniane - mówi Monika Chlebicz, rzecznik prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.