Śpiący lekarze

Lekarze pogotowia z chęci zysku pełnią kilkudniowe dyżury bez przerwy. Bywa, że zmęczeni zasypiają w domach pacjentów, a Ministerstwa Zdrowia nie widzi w tym problemu.

Kilka tygodni temu reporterzy „Uwagi!” ujawnili, że kierownik pogotowia z Otwocka naraża życie swoich pacjentów. W październiku lekarz dyżurował przez trzy, a w marcu przez pięć dni z rzędu. Po kilkudziesięciu godzinach zmęczony odmówił pomocy pracownicy karetki, która nie mogła wbić igły w żyłę pacjenta w stanie agonalnym. Po emisji programu okazało się, że w ten sposób pracuje wielu lekarzy. Doktor Ewa B., z warszawskiego pogotowia, dyżurowała przez osiem dni z rzędu. Lekarz toruńskiej placówki, Andrzej J, w sumie 104 godziny. Pracownica warszawskiej stacji na Ochocie, zasnęła podczas wizyty u pacjenta. Mimo że kilka nieprzespanych nocy, spowalnia reakcje i podnosi ryzyko spowodowania nieszczęścia, lekarze nie widzą w swym postępowaniu nic złego. Co kieruje lekarzami pogotowia? Zdaniem gliwickich sanitariuszy, chęć zysku. Z pracodawcami podpisują kontrakt, który nie określa wymiaru godzin pracy. To pozwala im na kilkudniowe dyżury bez odpoczynku. Chociaż Ministerstwo Zdrowia zna sytuację, nie reaguje. Przedstawiciele MZ twierdzą, że to nie ich sprawa. Kto ma więc powstrzymać lekarzy, którzy ryzykują życie i zdrowie swoich pacjentów?

podziel się:

Pozostałe wiadomości