Śmierć wśród róż

TVN UWAGA! 134787
Odeszła od swojego męża, bo ją bił. On nie chciał się z tym pogodzić. Udało mu się ją zwabić do ich mieszkania. Tam ją zabił, a sobie podciął żyły. Policja znalazła zwłoki obojga, otoczone rozsypanymi czerwonymi różami.

Katarzyna, pielęgniarka w ośrodku opieki społecznej w Siemianowicach Śląskich, od dziesięciu lat była żoną Gilberta, z którym miała 6-letnią córkę Luizę. Z poprzedniego związku miała też drugą córkę – 15-letnią Magdę. Gilbert był o 14 lat starszy od żony. Dla niego to też był drugi związek, z poprzedniego miał troje dzieci. Z zawodu był malarzem pokojowym, ale ostatnio tylko dorywczo pracował w Niemczech. - Z początku ich małżeństwo układało się jak najbardziej w porządku – mówi Helena Drelowska, matka Katarzyny. – Grzeczny, troskliwy chłopak. Odprowadzał ją, jak o dziesiątej kończyła, szedł potem pieszo, bo już nie było autobusu. To była taka oznaka miłości. Sąsiedzi i osoby znające małżeństwo z pobliskiej piwiarni, gdzie spędzał większość czasu Gilbert też mówią o nim, że był spokojny, zadbany, nie pił dużo i nigdy nie widzieli, by krzyczał na żonę lub się awanturował. Ale za ścianami domu było zupełnie inaczej. - Praktycznie nigdy go w domu nie było, bo siedział w knajpie – mówi Magda, córka Katarzyny. – A jak był, to robił awantury, o błahostki, że coś nie stoi tam, gdzie powinno. Gilbert bił swoją żonę, ale ona nikomu o tym nie chciała powiedzieć, nawet matce. O siniakach, o które ta ją pytała, mówiła, że są śladami po upadku. Matka Katarzyna zaczęła się jednak domyślać, że nie chodzi o upadki. A Katarzyna w końcu zdecydowała się szukać porady w Stowarzyszeniu Pomocy Ofiarom Przestępstw. - Po raz pierwszy zgłosiła się w czerwcu tego roku po pobiciu przez męża – mówi Józef Kogut, prezes Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw. – Miała sińce pod oczami, w okolicach ust, na plecach. Mówiła o biciu, zmuszaniu do czynności seksualnych. Mąż zarzucał jej, że go zdradza ze wszystkimi wkoło. Prezes Stowarzyszenia zaoferował jej pomoc psychologa, ale na umówione z nim spotkanie nie przyszła. Zgłosiła się we wrześniu – znów pobita. - Była skopana - twarz cała, szyja, plecy – mówi Helena Drelowska, matka Katarzyny. – Powiedziałam jej – zostań w domu. Co dzieci widzą? Co będzie z tobą? Katarzyna zamieszkała z dziećmi u matki. Mąż nie mógł się z tym pogodzić, namawiał ją do powrotu. Po dwóch tygodniach zgodziła się na spotkanie w ich domu. Wieczorem zaniepokojona jej nieobecnością matka wysłała na poszukiwania wnuczkę, a potem zawiadomiła policję. Policjanci pukali do drzwi, nikt nie otwierał, nic nie wskazywało ich zdaniem, że zaszło coś, co usprawiedliwiałoby interwencję. Jednak nazajutrz rano policjanci wzięli klucze od rodziny i weszli do mieszkania. Na podłodze leżeli Katarzyna i Gilbert. Ciała były poranione nożem. Gilbert najpierw zabił żonę, potem podciął sobie gardło. Wokół zwłok porozrzucane były czerwone róże. Córki Katarzyny, Luiza i Magda mieszkają teraz razem z babcią. Wkrótce sąd rodzinny zdecyduje, czy zostanie ona ich opiekunem prawnym.

podziel się:

Pozostałe wiadomości