Mikołaj 12 lutego w stanie krytycznym został przewieziony karetką do szpitala. Natychmiast trafił pod respirator. Z dnia na dzień jego stan się poprawia ale obrażenia są tak poważne, że lekarze ciągle walczą o jego życie. Aż trudno uwierzyć, że wszystko za sprawą ojca, który skatował trzymiesięczne niemowlę. - Jak wróciłam, to Mikołaj już miał siniaki na twarzy, zapuchnięte usta czy spuchnięty nosek. Widziałam, jak mu leciała krew z noska i pluł śliną z krwią. Ojciec oczywiście wypierał się wszystkiego, twierdził, że nic dziecku nie zrobił. A mnie nie było może pięć, dziesięć minut – wspomina matka chłopca. Mimo że mężczyzna pobił syna w niedzielę, matka do lekarza poszła dopiero dwa dni później we wtorek. - Ja byłem zdziwiony, że mamusia przychodzi z banalnymi dolegliwościami, a dziecko jest w innym stanie niż ona mówi. Widać było, że nie bardzo wie, co mówić i jak na moje pytania odpowiadać. Poprosiłem o szybki transport do szpitala do Kielc, na oddział dziecięcy. Gdyby matka dłużej czekała, myślę, że chłopiec by zmarł – opowiada dr Zbigniew Hołdys, pediatra. - W tym przypadku doszło do wydarzeń niewiarygodnych ze względu na obrażenia jakich doznało to dziecko i dlatego, że sprawcą był ojciec dziecka. W zasadzie, prócz bardzo poważnych złamań, to dziecko było całe posiniaczone. Dlatego prokurator zdecydował się na postawienie zarzutów, które mówią o szczególnym okrucieństwie – mówi Sławomir Mielniczuk z Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Ojciec Mikołaja Szczepan D. z konkubiną i jeszcze jednym synem, niespełna dwuletnim Kacprem, mieszkali w jednym domu razem z jego rodzicami i bratem. Oni zajmowali jeden pokój, a dziadkowie z bratem Szczepana drugi. Wspólna była kuchnia. Nikt z domowników nie miał stałego zajęcia, żyli z dorywczych prac. - My nic nie widzieliśmy. Ja jestem przygłucha i przez te ściany naprawdę nie słyszałam, co się działo. Nie chodziliśmy tam, bo sobie nie życzyli tego. Nie wiem, co się stało - przekonuje matka Szczepana D. Ojciec Mikołaja został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu 10 lat więzienia. Niemowlę pozostaje pod opieką specjalistów, jeszcze nie wiadomo kiedy i w jakim stanie opuści szpital.