Mieszkały we wsi Bór pod Nowym Targiem. Beata chodziła do technikum, uczyła się w klasie o profilu informatycznym, Ania była uczennicą trzeciej klasy gimnazjum. Przyjaźniły się. Beata miała opinię dziewczyny, która chciał się wyróżniać wśród rówieśników, dbała o to, by wyglądać oryginalnie. Jej kuzynka opowiada, że przyjeżdżała do niej, lubiła opiekować się jej dziećmi. Na dwa tygodnie przed śmiercią przeprowadziła się do niej. Czy powodem była sytuacja w domu? - Zadzwoniła kiedyś do mnie i męża, żebyśmy po nią przyjechali – mówi Bożena Fudala, kuzynka Beaty. – Mama w pracy, ona z ojcem w domu. Ojciec ją pobił. Pojechaliśmy i rzeczywiście, pokazała nam siniaki. Po tym wydarzeniu policja rozpoczęła dochodzenie w sprawie znęcania się ojca Beaty nad rodziną. Okazało się, że mężczyzna od dawna leczy się psychiatrycznie. Na jednym z portali randkowych Beata napisała, że nikt jej nie zna, ma kilka oblicz, gubi się we własnych myślach. Koleżankom wspominała o zamiarze odebrania sobie życia. - Mało kto brał to na poważnie – mówi Kasia Gaculak, koleżanka Beaty. – Jeśli ktoś powtarza to 20, 30 razy, to staje się to rutyną. Nikt w to nie wierzył. Ania miała dwójkę rodzeństwa, jej ojciec od ośmiu lat pracuje w Irlandii, matka samotnie wychowywała trójkę dzieci. Często opuszczała lekcje, z tego powodu miała nieodpowiednie zachowanie – bywało, że przedstawiała zaświadczenia z podrobionymi podpisami. - Anulka była dobrym, złotym dzieckiem – mówi Małgorzata Łękawska, matka Ani. – Nieraz się śmiała, rozmawiała, a nieraz nie wiadomo było, jak z nią rozmawiać. Mówiłam, jak Jaś był chory, żeby została z nim, to ją usprawiedliwię. Ale to nie za często było. Koleżanki Ani, kiedy była w drugiej klasie gimnazjum, zauważyły, że chowa ręce w długich rękawach, ale choć próbowała coś ukryć, domyśliły się, że podcinała sobie żyły. Przed matką skrywała swoją znajomość z Beatą. Prawdopodobnie dziewczyny swoje problemy powierzały tylko sobie. Mimo sygnałów o tym, że coś może z nimi być nie tak, nikt nie spodziewał się, że Beata i Ania mogą targnąć się na swoje życie. W niedzielę 11 maja obie były ze znajomymi na ognisku w Szaflarach. Potem wróciły do Boru, do domu Ani. Dziewczyna powiedziała matce, że odprowadzi koleżankę i wróci do domu. Po jakimś czasie do bawiących się przy ognisku przyszedł chłopak Beaty. Pokazał sms-a od niej – napisała, że tej nocy się zabije. Przestraszeni koledzy i koleżanki poszli jej szukać. Kiedy zajrzeli do stodoły stojącej na terenie gospodarstwa rodziców Beaty, znaleźli dwa ciała zwisające z powały. Dziewczęta zostawiły listy pożegnalne. Wiadomo jedynie, że obie wspominają w nich o złych relacjach z rodzicami i problemach w szkole. W sprawie tragedii prokuratura wszczęła śledztwo. Beata i Ania zostały pochowane obok siebie.