O tym, że 18-letni Łukasz został porwany, policję poinformował świadek zdarzenia. - Z relacji tej wynika, że nagle podjechał samochód, z którego wysiadło dwóch mężczyzn. Zaczęli się szarpać z Łukaszem i zmusili go, by wsiadł do bagażnika. Chwilę później z piskiem opon samochód ruszył sprzed bloku – mówi Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji. Do dwóch porywach 21 i 19-letniego mężczyzny dosiadły się dwie kobiety – dziewczyna uprowadzonego i jej matka. W pewnym momencie samochód zatrzymał się, a klapa bagażnika została uchylona. - Mężczyzna do mnie podszedł i powiedział, żebym oddał telefon. Oddałem mu telefon. Klapa się zamknęła i pojechaliśmy dalej – opowiada Łukasz Bylina, uprowadzony osiemnastolatek. Łukasz spędził w bagażniku prawie godzinę. Chłopakowi brakowało powietrza. Wreszcie samochód zatrzymał się ponownie. Porywacze wywieźli swoja ofiarę do lasu, tam pobili i zostawili. Poturbowany Łukasz wrócił do domu. - Wrócił do domu brudny. Miał krew na koszulce. Był tak przestraszony, że nie chciał rozmawiać - wspomina Halina Bylina, matka uprowadzonego. Powodem uprowadzenie miała być kradzież telefonu i 50 zł, której dokonał uprowadzony. - Kradzież miała miejsce w mieszkaniu dziewczyny porwanego. Łukasz pomagał tam przy remoncie łazienki – dodaje Anna Kędzierzawska. Matka dziewczyny twierdzi, że w samochodzie znalazła się przypadkowo. - Jechałam do lekarza – tłumaczy. Policja nie postawiła kobietom zarzutów. - Na tym etapie nie było do tego podstaw. Sprawa jest w toku. Jeśli pojawią się nowe wątki to policjanci rozważą, czy nie przedstawić im zarzutów – mówi Kędzierzawska. Dwaj mężczyźni, którzy porwali 18-latka, będą odpowiadać za pobicie, pozbawienie wolności i za zmuszenie do określonego zachowania