Romeo i Julia

Na drzewie są linki, na których za chwilę będziemy wisieć – to ostatnie zdanie zapisane w pamiętniku nastolatków. Chwilę potem już nie żyli.

Marta i Zbyszek mieszkali w małym, 30 tysięcznym miasteczku. Dobrze się uczyli i byli lubiani. On był ministrantem, ona śpiewała w kościelnym zespole. Parą byli od około dwóch lat. - Bardzo się kochali. Marta odsunęła od siebie koleżanki, bo całym światem był dla niej Zbyszek – opowiada Maria Drygas – Witek, pedagog w szkole Marty. Tragedia zaczęła się, gdy lekarz powiedział im, że dziewczyna jest w ciąży. Nie szukali pomocy u dorosłych. Sprzedali komórkę, wsiedli do pociągu i odjechali. Dotarli do oddalonego od Krotoszyna o około 300 kilometrów Iwna koło Szczecinka. W lesie, na jednym z drzew zawiesili dwie pętle. Najprawdopodobniej, gdy Zbyszek przygotowywał sznury, Marta pisała ostatnie zdania w pamiętniku. Końcowy zapis brzmiał: „na drzewie są linki, na których za chwilę będziemy wisieć”. - Powiesili się twarzami do siebie – dodaje podins. Jarosław Galach z Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku. Wychowawcy i nauczyciele dzieci są wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. Sławomira Kalak, dyrektor szkoły Marty sądzi, że przyczyną desperackiego kroku był zbyt młody wiek i ciąża Marty. - Nie byli w stanie przeżyć tego, jak bardzo rozczarowali swoich bliskich – mówi Magdalena Wojtasz, wicedyrektor w szkole Zbyszka. Andrzej Orłowski, dyrektor Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Krotoszynie nie ma jednak wątpliwości. - Jeśli coś dzieje się z dziećmi, to odpowiedzialność zawsze spada na świat dorosłych. Marta i Zbyszek w pożegnalnym liście do najbliższych napisali: kochamy was, ale nie mamy innego wyjścia. 15-letnia Marta i 16-letni Zbyszek powiesili się, bo nie wiedzieli, jak rozwiązać swoje problemy. Nie zwrócili się do dorosłych po pomoc. Zanim popełnili samobójstwo, wsiedli w pociąg i przejechali 300 kilometrów do miejsca tragedii. Być może ich życie mógł uratować jeden telefon. Według danych Fundacji Itaka, w Polsce co roku znika bez wieści ok. 200 dzieci poniżej siódmego roku życia i ponad 1,5 tys. w wieku od siedmiu do 13 lat. W sytuacjach, gdy ktoś zaginie, pomocy można szukać w Itace. Przy telefonie zaufania (22) 654-70-70 dyżurują pracownicy i wolontariusze, którzy przyjmą zgłoszenie o zaginięciu i doradzą, jak organizować poszukiwania na własną rękę. Pod ten sam numer telefonu mogą zgłaszać się osoby, które uciekły.

podziel się:

Pozostałe wiadomości