Przypomnijmy, że wyemitowany reportaż pokazał, że nabycie fałszywych dokumentów nie jest problemem. Na podstawie kupionego na bazarze dowodu, dziennikarz wynajął wyposażone mieszkanie, wypożyczył płyty CD, narzędzia budowlane, sprzęt narciarski i samochód osobowy. Posługując się fałszywym dokumentem próbował także założyć konto w banku. Wszystko zarejestrował na ukrytej kamerze. Jak się okazało przedmiotem prokuratorskiego śledztwa stał się Grzegorz Kuczek, a nie handlarz dokumentami. Przeciw dziennikarzowi skierowano akt oskarżenia. Prokuratura zarzuciła reporterowi, że posługiwał się fałszywym dowodem osobistym jako autentycznym. Sąd I instancji umorzył postanowienie ze względu na niską szkodliwość czynu. Prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję. Sąd Okręgowy Warszawa Praga, IV Wydział Odwoławczy Karny nie uwzględnił jednak zażalenia i zaskarżone postanowienie utrzymał w mocy. - Cieszę się, że sąd uznał prowokację dziennikarską za pożyteczny sposób demaskowania patologii społecznych - powiedział po ogłoszeniu wyroku Grzegorz Kuczek. - Trzeba ją jednak stosować ostrożnie - dopiero wtedy, gdy zawiodą wszystkie inne środki i zawsze tylko w imię społecznego dobra. Tak sąd uzasadnił swoją decyzję: „Zażalenie prokuratora jest bezzasadne, a jego wniosek nie zasługuje na uwzględnienie. Zażalenie to stawia zarzuty obrazy prawa materialnego – art. 1§2 kk i 11§2 kk oraz błąd w ustaleniach faktycznych, jednakże w istocie jego argumentacja sprowadza się do polemiki ze stanowiskiem Sądu I instancji i prezentowania własnych ocen i poglądów na temat stopnia szkodliwości społecznej czynu. Skarżący, mimo obszerności swego wywodu nie wskazuje jednak, jakich to uchybień w zakresie zasad logicznego rozumowania przy ocenie zebranego w sprawie materiału dowodowego dopuścił się sąd orzekający. W tej sytuacji zażalenie sprowadzające się do prezentowania własnych odmiennych poglądów nie mogło być skuteczne. Bezspornym jest, że działanie oskarżonego będące podstawą zarzutu aktu oskarżenia zostało podjęte przez niego w ramach realizowanego programu publicystycznego i na polecenie przełożonej i miało na celu przedstawienie zjawiska nielegalnego obrotu sfałszowanymi dokumentami oraz zwrócenia uwagi tak społeczeństwa jak i organów ścigania na konsekwencje tego zjawiska i realne niebezpieczeństwo powstania konkretnych szkód z tego tytułu w dobrach osób trzecich. Tego typu działania podejmowane przez dziennikarzy w celu ukazania zjawisk czy wykrycia faktów i zwrócenia na nie uwagi społeczeństwa i kompetentnych organów wprawdzie nie są sformalizowane, lecz jako realizowane w społecznie, nie tylko akceptowanym, lecz niejednokrotnie wręcz pożądanym, celu, nie są przez prawo zakazane. Jest bowiem powszechnie znanym faktem, że w wielu przypadkach, dzięki działaniom dziennikarzy noszącym znamiona tzw. prowokacji dziennikarskiej doszło do wykrycia szeregu patologicznych społecznie zjawisk, w tym wielu groźnych przestępstw. Działania takie nie mogą być więc uznane za szkodliwe społecznie, bowiem wręcz przeciwnie, leżą w społecznym interesie. W tej sytuacji zachowanie oskarżonego wypełniające formalne znamiona art. 270§1 kk, in concreto nie oznacza się większym niż znikomym stopniem społecznej szkodliwości. Sąd Rejonowy zasadnie wskazał na okoliczności świadczące o takiej właśnie ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynu. Zamiar i motywacja oskarżonego wynikające nie tylko z jego wyjaśnień, lecz również zeznań Moniki Szymborskiej, jego przełożonej przy realizacji programu UWAGA!, na której polecenie oskarżony podjął przedmiotowe działania, jednoznacznie świadczą o realizacji społecznie akceptowanego celu. Trudno w tej sytuacji zgodzić się ze skarżącym, że stopień społecznej szkodliwości czynu zarzucanego oskarżonemu był wyższy niż ocenił to Sąd I instancji.” Zobacz także:Nowa tożsamość za 2 tysiące zł.Fałszywa tożsamośćProkurator kwestionuje prowokację dziennikarską