Ponad dwa lata temu zostali zatrzymani dyrektor szpitala psychiatrycznego w Bolesławcu oraz ordynator jednego z jego oddziałów. Powód – przyjmowanie łapówek. Dyrektorowi postawiono kilkanaście zarzutów. Miał wyłudzić ponad 30 tysięcy złotych. - Zarzuty dotyczyły wystawiania dokumentów i zaświadczeń lekarskich służących do zwolnienia bądź odroczenia służby wojskowej, uzyskiwania nienależnych świadczeń z ZUS, a nawet uzyskiwania odroczenia orzeczonej przez sąd kary – mówi Leszek Karpina z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Oskarżony lekarz został skazany, ale wyrok uchylono ze względów proceduralnych. Sąd skazał jedynie tych, którzy wręczali mu łapówki. Tak dyrektor, jak ordynator wrócili do pracy w szpitalu. - Sam nie zgłosiłem się do pracy – mówi Jan K., były dyrektor. – Prosił mnie o to dyrektor. Długo się zastanawiałem i uznałem, że moje miejsce jest wśród chorych. Chorzy nigdy nie mieli do mnie żadnych zastrzeżeń. Niczego do zarzucenia sobie nie ma też były ordynator, oskarżony o korupcję. Mariusz C., u którego w gabinecie znaleziono 130 tysięcy złotych, zatrzymany po wręczeniu kontrolowanej łapówki przez policję, został zwolniony przez ówczesnego dyrektora Jana K. Dziś razem z nim znów pracuje w szpitalu, na innym oddziale. - Czuję się zaszczuty, zrobiono mi bardzo dużą krzywdę – tyle ma do powiedzenia Mariusz C. Obecny dyrektor szpitala w Bolesławcu Janusz Kalisz zatrudnienie obu lekarzy tłumaczy brakiem kadr. Jak mówi, poszukiwania nowych psychiatrów nie dały rezultatu. Natomiast przewodniczący Dolnośląskiej Izby Lekarskiej we Wrocławiu Andrzej Wojnar wyjaśnia, że nie odebrano im prawa wykonywania zawodu, bo nie ma wyroku prawomocnego. - To niedopuszczalne, by ktoś oskarżony o korupcję wrócił na swoje dawne stanowisko – ocenia krótko całą sytuację Paweł Kamiński, wiceprezes Transparency International Polska. Nie wiadomo, kiedy i gdzie rozpocznie się drugi proces byłego dyrektora szpitala. Wszyscy sędziowie z sądu rejonowego w Bolesławcu złożyli wnioski o odsunięcie ich od tej sprawy. Większość tłumaczy się tym, że znają się z oskarżonym i nie mogą być przez to bezstronni. Proces byłego ordynatora trwa. Obu lekarzom grożą kary do 10 lat więzienia.