Dlaczego pan Marian trafił do szpitala?
Marian Mierzejewski wyszedł rano z domu. Miał wrócić za kilka godzin, ale godziny mijały, a on nie wracał. Kiedy żona zaczęła się niepokoić, zadzwonił telefon.
- Mąż powiedział, że jest w szpitalu w Płońsku. Byłam w szoku. Na drugi dzień jak go zobaczyłam, to miał całą siną rękę. Mówię: „Boże, co to się stało?”. A on na to: „Wandzia, ja nic nie zrobiłem” – opowiada Wanda Mierzejewska, żona zmarłego.
- Ordynator powiedział, że jest źle i mąż będzie miał zabieg ratujący życie, bo jest duży obrzęk mózgu – dodaje pani Wanda.
- Nie poznałem go, kontakt z nim był dosyć utrudniony. Nie poznawał mnie, przysypiał - wspomina Jan Zduniak, kolega zmarłego.
Pan Marian trafił do szpitala z poważnym urazem czaszkowo-mózgowym: połamane kości głowy, krwawienie w obu półkulach. Jego żona rozpaczliwie szukała pomocy w kilku szpitalach i odpowiedzi na pytanie, co się wydarzyło i dlaczego jej mąż umiera.
- Nagle dostałam wezwanie dla męża w sprawie mandatu za to, że źle przechodził przez ulicę – mówi pani Wanda.
- Policjant mówi mi tak: używał wulgarnych słów, był pijany, uciekł, potknął się i przewrócił na chodnik. Myślałam, że policjanci go pobili, bo dlaczego mąż miałby taką granatową rękę? Napisałam parę zdań do prokuratury, że mój mąż ostatni kontakt miał z policją i proszę o wyjaśnienie tej sytuacji – opowiada dalej kobieta.
Postępowanie umorzone
Pan Marian miał wykształcenie politechniczne, pracował przy obsłudze maszyn, był mężem, ojcem i dziadkiem, bardzo kochanym przez swoją rodzinę.
- Nikt nie powinien tak cierpieć. Mąż zmarł cztery i pół miesiąca później – mówi pani Wanda.
Prokuratura Rejonowa w Ciechanowie na wniosek żony wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji. Stan pana Mariana był wówczas bardzo ciężki.
- Po przeprowadzeniu śledztwa w tej sprawie prokurator rejonowy w Ciechanowie umorzył postępowanie przygotowawcze, uznając, że w sprawie brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa - informuje prok. Przemysław Bońkowski z Prokuratury Rejonowej w Ciechanowie.
Nagranie z policyjnego auta
Według dokumentacji medycznej zmarł na skutek powikłań po urazie mózgowo-czaszkowym. Dopiero po umorzeniu śledztwa pani Wanda dotarła do akt prokuratorskich.
Wśród akt było nagranie z nieoznakowanego policyjnego BMW. To wtedy pani Wanda zobaczyła, co naprawdę się wydarzyło.
Na nagraniu widać, jak pan Mirosław idzie ulicą w niedozwolonym miejscu. Policjanci wołają go i proszą o okazanie dokumentu tożsamości.
- Za niekorzystanie z chodnika jest 50 złotych mandatu. Czy pan mnie rozumie? – mówi jeden z policjantów.
- Tak, tak było, ale… - odpowiada pan Mirosław.
- Panie, w niedzielę w południe jesteś pan pijany. (…) Zostaw te drzwi. Weź łapę, zostaw drzwi, odsuń się. Wypier… - mówi policjant, potem słychać szamotaninę.
- Ty, wyp… orła. (…) Pani dyżurno, mam tutaj nietrzeźwego. Wykogucił nam się przy beemce. Chyba rąbnął głową o te… Nie wiem. Przytomny, oddycha – słychać głos policjanta.
Co widział świadek?
Na nagraniu z wideorejestratora było coś jeszcze - głos mężczyzny, który twierdzi, że widział całe zdarzenie. Co najważniejsze, miał widzieć moment, w którym policjant miał pchnąć pana Mariana.
- Przejeżdżałem samochodem, ja wszystko widziałem. Widziałem, jak pan go pchnął, jak upadł na… Tak się robi? Ja tej sprawy nie zostawię. Ja zgłaszam to, jadę na komendę. Tak się ludzi nie traktuje. Ja widziałem jak pan go pchnął i poleciał człowiek głową na chodnik – mówi świadek na nagraniu.
Pani Wanda nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że prokuratura, mając nagranie, umorzyła śledztwo.
W uzasadnieniu pominięto kluczowe słowa policjanta, które wypowiada tuż przed tragicznym upadkiem pana Mariana. Co więcej, prokuratura nawet nie próbowała odnaleźć świadka.
- Organa prokuratorskie mają świadka na nagraniu, a pani prokurator pisze, że świadek się nie zgłosił. No to do czego ona tam jest powołana? Pani prokurator napisała też, że mojego męża przewrócił wiatr. To napisali policjanci, a ona to przekłada na papier – oburza się pani Wanda.
Pana Mariana przewrócił wiatr?
- Jak dostałam umorzenie śledztwa, to zwaliło mnie z nóg. Pani prokurator napisała, że mojego męża przewróci wiatr. To nie był żart – mówi żona zmarłego.
- Panowały trudne warunki atmosferyczne – mówi naszej reporterce prok. Przemysław Bońkowski z Prokuratury Rejonowej w Ciechanowie.
- Dla mnie to dziwne, bo ja na nagraniu nie widzę, że się ludzie przewracają, nie ma silnego wiatru i w momencie, kiedy policjant wypowiada słowa: „Weź tą łapę, przesuń się, odsuń się, wyp…”, to nawet jeden listek nie drgnął. No sorry, no to pani prokurator nie oglądała tej taśmy? – pyta żona zmarłego.
Dlaczego część fragmentów nie została spisana z nagrania, którym dysponowała prokuratura?
- Nie jestem w stanie się w tym momencie do tego ustosunkować. Prowadzący postępowanie odtwarza te zapisy w sposób, który ma istotne znaczenie w jego ocenie – odpowiada prok. Bońkowski.
Pani Wanda sama odnalazła świadka
Pani Wanda złożyła zażalenie na umorzenie prokuratury. Sama również zajęła się szukaniem świadka, który mógł znać prawdę.
- Świadek znalazł się w sposób wręcz filmowy. Pani Wanda w okolicach miejsca zdarzenia rozwiesiła plakaty A4 - mówi Paweł Jaczewski, adwokat pani Wandy.
- Myśmy podejmowali czynności mające na celu ustalenie tej osoby i nam się to nie udało – uważa prok. Bońkowski.
Jak świadek miał się odnaleźć, skoro nie wiedział, że jest prowadzone postępowanie? Co zrobiła prokuratorka, aby go odnaleźć? Dlaczego nie dano ogłoszenia?, Czy pani prokurator poniosła jakieś konsekwencje?, pyta nasza reporterka.
- Nie jestem w tej chwili w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie – powtórzył kilkukrotnie prok. Przemysław Bońkowski z Prokuratury Rejonowej w Ciechanowie. I dodał: - Pani prokurator nie poniosła żadnych konsekwencji.
- Wiemy jaki numer kontaktował się ze 112. To wszystko było do ustalenia. Skoro pani Wandzie, korzystającej z bardzo prostych środków, udało się odnaleźć świadka, którego zeznania ktoś uznał w postępowaniu przygotowawczym za nieistotne, no to można powiedzieć, że o czymś świadczy – uważa mec. Paweł Jaczewski.
„Policjant pchnął go z całym impetem na chodnik”
Rozmawiamy ze świadkiem zdarzenia.
- Ja nie chcę brnąć w to dalej. Jak najbardziej pojawię się na rozprawie, ale wytłumaczyłem wszystko tej pani, więc niech ona wszystko przekaże – mówi świadek.
- On widział wyskok tego policjanta i zrobienie tak – mówi pani Wanda, pokazując gest odepchnięcia. - Mąż się przewrócił, a świadek zrobił kółko, przyszedł, powiedział i jeszcze zadzwonił na 112.
Odtwarzamy zapis rozmowy świadka z dyspozytorem numeru 112 z dnia, kiedy miała miejsce interwencja policji.
„Byłem świadkiem, jak policja zatrzymała się w Ciechanowie na skrzyżowaniu i legitymuje człowieka. Policjant pchnął go z całym impetem na chodnik. Ten człowiek upadł. Oni teraz dzwonią po karetkę, jak gdyby nigdy nic. Zatrzymałem się, żeby spytać się, co się stało, a oni twierdzą, że człowiek się przewrócił. A sami go po prostu popchnęli” – słychać na nagraniu.
Śledztwo umorzone aż pięciokrotnie
Jak zaznacza nasza reporterka, żona pana Mirosława znalazła szereg nieprawidłowości w pracy prokuratury.
- To jest ocena żony. Ja tutaj nie dostrzegam nieprawidłowości po stronie prokuratury – komentuje prok. Przemysław Bońkowski z Prokuratury Rejonowej w Ciechanowie.
- Świadkowie zeznają, a świadkami są sami policjanci – mówi oburzona pani Wanda.
- Nie mogę podawać szczegółów przebiegu tej interwencji – informuje Jolanta Bym z Komendy Powiatowej Policji w Ciechanowie.
- Nie ma możliwości rozmowy z tymi policjantami, ponieważ w tym momencie ja jestem oficerem prasowym i ja udzielam informacji o tym, co dzieje się w jednostce – dodaje Jolanta Bym.
Prokuratura w końcu przesłuchała świadka i ponownie umorzyła śledztwo. Uznała jego zeznania za niewiarygodne.
Pani Wanda od lat walczy o sprawiedliwość. Odwoływała się pięć razy, a każdą decyzję o umorzeniu podpisywała ta sama prokurator. Sąd nakazywał dodatkowe czynności, ale ostatecznie śledztwo zamknięto.
Uznano, że nie da się ustalić, dlaczego pan Marian zmarł, bo nie było sekcji zwłok. Tyle, że to właśnie prokuratura jej nie zleciła.
- Potraktowali go w ten sposób, bo był pijany – uważa pani Wanda i dodaje: - Myślę, że policjanci są winni i powinni odpowiadać za to, co zrobili.
Autor: as
Reporter: Edyta Krześniak