Deweloper kontra przedsiębiorca. Co kryje się za szokującą walką o drogę?

Szokujący konflikt
Szokujący konflikt o drogę
Dźwigi unoszące samochody, awantura z deweloperem i policją, zagrodzony teren. O powody prawdziwej wojny o drogę zapytaliśmy obie strony konfliktu.

Pan Michał umieścił w sieci bulwersujący film. Na krótkim wideo mężczyzna żali się na sposób, w jaki traktuje go deweloper, budujący bloki w bezpośrednim sąsiedztwie jego działki.  

„Patodeweloper przy użyciu siły robi, co chce. I może robić co chce, ponieważ pomagają mu w tym wszystkie instytucje z policją na czele” – mówi mężczyzna na nagraniu.

Deweloper uprzykrza życie przedsiębiorcom?

- Ja jestem współwłaścicielem tego budynku. My prowadzimy salę weselną. Druga część budynku zajmowana jest przez sklep spożywczy. Jest jeszcze zakład produkcyjny, który robi ciastka – mówi Michał Michalski.

Granica działek pana Michała i dewelopera przebiega środkiem drogi. Właściciele obu działek, poprzez ustaloną służebność, mogą korzystać z każdej części tej drogi.

Państwo Michalscy są właścicielami tego budynku od wczesnych lat dwutysięcznych. Kilka lat temu działkę obok kupił inwestor i rozpoczął budowę bloków.

Jak twierdzi pan Michał, od samego początku z deweloperem były problemy.

- Deweloper stosuje taką metodę, że obiecuje coś, co ma się wydarzyć na przykład za dwa tygodnie, po czym ten termin przekłada i nigdy do tego nie dochodzi, a w międzyczasie realizuje swoje działania. Na przykład siłowo przy pomocy prywatnego „wojska”, bo jak inaczej nazwać zamaskowane jednostki, które na czyjeś zlecenie zabezpieczają teren? – opowiada nam pan Michał.

Mężczyzna opowiada nam, co się stało.

- Przyjechał ciężki sprzęt, odgrodził dostęp, zorganizowany oddział odsunął naszego człowieka i sztuka po sztuce: jedne samochody holowali, drugie samochody wyciągali dźwigiem budowlanym. To były nasze prywatne samochody, z naszego prywatnego terenu – twierdzi pan Michał.

To pan Michał utrudnia prace dewelopera?

Jak ustaliła nasza reporterka, sytuacja mogła wyglądać inaczej. Pan Michał miał postawić kilka samochodów na trawniku. Rzeczywiście na terenie współdzielonym, jednak już na działce należącej do dewelopera.

Im bardziej zagłębiamy się w te sprawy, tym bardziej widzimy, że pan Michał nie mówi nam całej prawdy.

- Od 18 miesięcy stoi tu ciężarówka i inne samochody, żeby utrudnić nam wjazd. Służebność powinna być przejezdna. I my powinniśmy mieć pełen dostęp do tej drogi i sąsiad powinien mieć pełen dostęp do tej drogi. Natomiast, niestety te samochody złośliwie są stawiane w takim miejscu, żebyśmy mieli problem z wjechaniem czy wyjechaniem z budowy – mówi Sebastian Chachołek, rzecznik inwestora.

- Początek konfliktu to tak naprawdę rozpoczęcie naszych prac, zakup działki i rozpoczęcie prac, żeby wybudować to osiedle – dodaje Chachołek.

Samowola budowlana?

Co istotne, na części współdzielonej drogi państwo Michalscy postawili dobudówkę oraz paczkomat. Oznacza to, że inwestor nie może korzystać z tej teoretycznie współdzielonej części drogi.

- To jest budynek, który stał tutaj zanim deweloper się pojawił, także jego argumenty w zakresie tego budynku są tylko odwróceniem uwagi – twierdzi pan Michał.

- To jest samowolka i są wszczęte postępowania, bo to jest nielegalne – kontruje Sebastian Chachołek.

Potwierdza to pismo Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który z urzędu prowadzi postępowanie w sprawie rozbudowy budynków Michalskich bez stosownych pozwoleń.

Deweloper usunął samochody pana Michała

Wróćmy jednak do kontrowersyjnego wideo, na którym widać, jak inwestor usuwa samochody pana Michała przy pomocy dźwigu. Czy pan Michał pozostawił tam samochody, aby uniemożliwić inwestorowi działania?

- Tak, ponieważ wcześniejsze działania dewelopera doprowadzały do strat, które musieliśmy ponosić – przyznaje Michał Michalski.

- Od lat sąsiad utrudnia nam prowadzenie tej budowy. Niszczy nasze mienie, niszczy ogrodzenia, mamy na to filmy, wrzuca kamienie, płyty chodnikowe do studzienki. My tak naprawdę musieliśmy to odgrodzić, wyciągnęliśmy te samochody, żeby tu dokończyć inwestycję – mówi rzecznik inwestora.

Podczas usuwania samochodów na miejsce przyjechała wezwana przez pana Michała i jego rodzinę policja.

- Jeżeli państwo mają swój teren, to tak samo mogą z niego korzystać. W tym momencie te samochody, które stoją na służebności, nie pozwalają na to. (…) Tak samo państwo mają z niej prawo korzystać, jak i oni – tłumaczył interweniujący policjant.

- Ale oni nie mają prawa naruszać mojego mienia. Niech idą do sądu i nie ruszają moich samochodów – odpowiadał pan Michał.

Inwestor wystąpił do sądu i uzyskał tzw. postanowienie o zabezpieczeniu roszczenia, co w praktyce oznacza, że pan Michał powinien usunąć samochody.

Przed siłowym usunięciem aut deweloper zostawiał za ich wycieraczkami powiadomienia i prośby o opuszczenie terenu, które pan Michał, jak widać na monitoringu, wyrzucał.

- Zostaliśmy siłowo wypchnięci z tego terenu, co ewidentnie dowodzi, jakie intencje ma deweloper, a historie, które będzie wymyślał na bieżąco, to jest normalna sprawa – uważa pan Michał.

Pan Michał przyznaje, że wrzucał kamienie do studzienki kanalizacyjnej, co również widać na monitoringu, który pokazał nam deweloper. Jak podkreśliła nasza reporterka, Joanna Bukowska, znajduje się tam również przyłącze wody państwa Michalskich.

- Tak, takie zdarzenie miało miejsce, gdyż deweloper odłączył nam wodę i wykonywał pracę. (…) Szczerze mówiąc, nie pamiętam dokładnie dlaczego – tłumaczy pan Michalski.

Kto jest właścicielem budynku?

Co więcej, jak ustaliła nasza reporterka, budynek, który należy do państwa Michalskich, kilka lat temu został zlicytowany.

- Zupełnie taka sytuacja nie występuje – komentuje pan Michał.

- Mogę potwierdzić, że rzeczywiście jest nieruchomość, która jest przedmiotem postępowania egzekucyjnego z nieruchomości – informuje Zbigniew Zgud z Sądu Okręgowego w Krakowie.

Teren, który pan Michał nazywa swoim, został kupiony na licytacji komorniczej 8 lat temu. Nowy właściciel nie jest w stanie jednak korzystać z tej nieruchomości, ponieważ złożono liczne środki zaskarżenia, a także wnioski o wyłączenie sędziów. Sprawa wciąż trwa.

- Sąd po zapłacie ceny wydał kolejne postanowienie o przysądzeniu własności. Od tamtej pory upłynęło kolejne dwa lata, gdzie byli właściciele i wierzyciele składają przeróżnego rodzaju odwołania, wykorzystując różne sztuczki, luki prawne, celem wydłużenia postępowania i nadal mój klient nie dysponuje nieruchomością - tłumaczy Mieczysław Piekarski, pełnomocnik kupca działki.

podziel się:

Pozostałe wiadomości