Upoważnienie do konta
Państwo Majewscy spędzili w Anglii ostatnie 15 lat. Wrócili we wrześniu zeszłego roku, osiem miesięcy przed śmiercią pani Teresy. Gdy starsza pani zmarła, okazało się, że na jej rachunku bankowym nie ma ani złotówki, a osobą upoważnioną do konta jest pracownica MOPS-u.
- Moja mama była lekko upośledzona. Nie umiała się podpisać, tylko krzyżykami. Potem ją uczyliśmy i troszkę umiała napisać. Mama urodziła się w 1934 roku, do szkoły nie chodziła, nie umiała wiele, na pieniądzach też się nie znała. Mówiła, że ma jeden papierek, albo dwa papierki – opowiada Anna Majewska, córka pani Teresy.
Gdy państwo Majewscy dostali z banku wyciągi z konta, okazało się, że pracownica socjalna regularnie przelewała na własny rachunek różne kwoty. Zdarzało się, że robiła to kilka razy dziennie. Czasem było to 50 złotych, a czasem nawet dwa tysiące, jak wówczas, gdy na konto wpływała emerytalna trzynastka.
- Dowiedzieliśmy się, że pani opiekunka z MOPS była upoważniona do konta mamy. Poszliśmy do niej z pytaniem o pieniądze. Powiedziała, że za tydzień da nam wszystkie wydruki z konta, ale przestała się do nas odzywać. Pojechaliśmy więc do dyrektora MOPS, który wezwał tę panią, a ona wyparła się wszystkiego. Powiedziała, że nie miała upoważnienia do konta – dodaje Piotr Majewski, zięć pani Teresy.
Na wyciągach widać, że kilka pierwszych wypłat jest dokonanych przez panią Teresę. Potem pieniądze wypłaca z banku pracownica MOPS-u. Kolejne lata to już przelewy internetowe na prywatne konto kobiety. Z wyciągów z konta wynika, że wypłaty trwały od stycznia 2018 do maja 2022. Łącznie na kwotę 60 645 zł.
- To sytuacja absolutnie niedopuszczalna. Jest to zachowanie niemoralne. Z pełną mocą podkreślam, że pracownik socjalny nie może dysponować środkami swojego podopiecznego – podkreśla dr hab. Anna Weissbrot z Katedry Nauk Socjologicznych i Pracy Socjalnej Uniwersytetu Opolskiego.
„Nie było jej od kilku lat”
Pani Teresa mieszkała z dwoma synami, jeden z nich jest także niepełnosprawny umysłowo. Raz w tygodniu starszą panią odwiedzała opiekunka wysyłana przez MOPS, która zajmowała się wyłącznie jej pielęgnacją - była to inna osoba niż pracownica ośrodka przelewająca na swoje konto pieniądze.
- Nie wiedziałem, że ta pani ma jakiekolwiek upoważnienia do konta mamy. Nie było jej tu od dawna, nie bywała tu, nie robiła żadnych zakupów. Zakupy robiłem ja, z własnych pieniędzy, do konta mamy nie miałem upoważnień – podkreśla Kazimierz Chodowiec, syn pani Teresy.
Słowa syna pani Teresy potwierdzają także sąsiedzi.
- Z początku widziałam ją tu dwa, trzy razy, ale to już było lata temu – mówi Dorota Kuratczyk, sąsiadka pani Teresy.
- Widziałam ją tu trzy, cztery razy przez te wszystkie lata - dodaje Emilia Lipińska, sąsiadka.
Sprawa dla prokuratury
Majewscy próbowali rozmawiać z pracownicą MOPS-u, która uzyskała upoważnienie do konta ich krewnej.
W rozmowie telefonicznej, która odbyła się przy naszej reporterce, pracownica ośrodka pomocy twierdzi, że pani Teresa zakazała mówienia na ten temat rodzinie, a ona sama nie musi się tłumaczyć w żaden sposób. Mówiła, że rodzina nie jest upoważniona do wglądu w dokumenty. Na pytanie, kto w takim razie jest upoważniony, odpowiedziała, że nikt, ponieważ pani Teresa już nie żyje. Na uwagę, że pani Teresa była nieświadoma z powodu wieku i upośledzenia, pracownica socjalna stwierdziła, że rodzina nie wie nic na temat swojej zmarłej krewnej. Dodała, że tym telefonem państwo Majewscy dezorganizują jej pracę i skończyła rozmowę.
- Damy tę sprawę do prokuratury, nie ma innego wyjścia – deklaruje Anna Majewska.
- Chcieliśmy sprawę załatwić polubownie, ale nie da się, więc sprawę załatwi adwokat – dodaje Piotr Majewski.
Dyrektor MOPS-u w naszej obecności przyjął od państwa Majewskich kopię pełnomocnictwa i wyciągów z kont. Zapewnia, że będzie wyjaśniał sprawę.