Pozew przeciwko "Biedronce"

Kolejna poszkodowana przez koncern JMD „Biedronka” zdecydowała się wystąpić przeciwko swojemu byłemu pracodawcy. Po sześciu latach ciężkiej pracy została zmuszona do podpisania zwolnienia za porozumieniem stron. Czuje się oszukana i wykorzystana.

– Straciłam pracę, bo za dużo wiedziałam – opowiada Renata Jankowska, była kierowniczka jednego ze sklepów „Biedronki”. – Naraziłam się, bo zaczęłam dopominać się o prawa kasjerów. Zdarzało się, że pracowaliśmy po trzydzieści parę, czterdzieści godzin bez przerwy, ale oczywiście nie mogło to być ujęte w ewidencji pracy. Jankowska twierdzi, że jej zwolnienie było zaplanowane. Wszystko zaczęło się od kontroli PIP w sklepie. Kierowniczka ujawniła wtedy szereg nieprawidłowości – nieprzestrzeganie przepisów kodeksu pracy, norm bhp oraz niewłaściwe wypełnianie kart ewidencji czasu pracy. – Najpierw w sklepie przeprowadzano kontrole wewnętrzne – mówi Jankowska. – Wpadali „paragoniarze”, którzy sprawdzali ceny artykułów, terminy ważności, a także wprowadzali tak zwane zakupy kontrolowane. Polegały one na tym, że podrzucano coś do opakowania danego artykułu, a kasjer miał obowiązek to wykryć. Miesiąc po ostatniej kontroli zjawił się w sklepie kierownik okręgu, który przyjechał aż z Portugalii. Miał już gotową umowę wypowiedzenia za porozumieniem stron. – Kierownik powiedział, że mam 10 minut na podpisanie zwolnienia – twierdzi pokrzywdzona. – Nie wolno mi było ani zatelefonować, ani z nikim się kontaktować. Nie chciałam tego podpisać, ale czułam się do tego zmuszona. Jankowska nie pracuje od października ubiegłego roku, liczy, że podobnie jak jej koleżanka Bożena Łopacka, wygra sprawę z byłym pracodawcą.

podziel się:

Pozostałe wiadomości