W nocy z wtorku na środę w minionym tygodniu szczecińska policja dostała zgłoszenie od kilku mężczyzn, którzy przyszli do swojego kolegi. Na klatce schodowej w pobliżu jego mieszkania i na drzwiach zauważyli ślady krwi. - Kiedy przyjechali policjanci, drzwi nie były zamknięte na klucz – mówi Małgorzata Wojciechowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. – Po wejściu zobaczyli na korytarzu zwłoki trzech kobiet. Na ciele każdej z nich podczas oględzin stwierdzono po kilkadziesiąt ran kłutych. Trzy dni wcześniej, w sobotę 3 czerwca, w tym samym domu także pojawiła się policja. Przez okno klatki schodowej rzucił się wtedy młody mężczyzna. Spadł na daszek nad wejściem do bloku. Połamał sobie nogi, miał obrażenia miednicy. Policjantom nie potrafił powiedzieć, jak się nazywa, ani co się stało. Ustalono, że niedoszłym samobójcą jest Piotr P. Mieszkał razem z matką i jej dwiema siostrami. Tej nocy, kiedy skoczył z okna, ich sąsiedzi słyszeli hałasy dobiegające z ich mieszkania. - To było około dwunastej, leżałam w łóżku, usłyszałam krzyki kobiet – mówi Anna Kmiecic, sąsiadka. – Piski, tupania, jakby ktoś uciekał. To nie było wołanie o pomoc, tylko bezpośrednio do kogoś: ”Przestań, proszę cię, przestań!”. Policja nie dostała żadnego zgłoszenia. Patrol, który przyjechał wezwany po skoku Piotra P. nie wszedł do jego mieszkania. Dopiero, kiedy odnaleziono zwłoki, Piotr P. został przewieziony do szpitala więziennego, zastosowano wobec niego 3-miesięczny areszt, a prokuratura postawiła mu zarzut dokonania trzech zabójstw. Sąsiedzi Piotra P. mówią, że był spokojny, miły i grzeczny. Podobnie o trzech siostrach – jego matce i ciotkach – wyrażają się znajome sprzedawczynie. Kobiety prowadziły razem sklep. Dopiero niedawno jedna z nich powiedziała znajomej, że ma kłopoty. - Wszystkie były taktowne, do przesady kulturalne – mówi Dioniza M., znajoma zamordowanych sióstr. – Ale Basia powiedziała mi, że ma rodzinny problem. I dlatego nie mogła otworzyć swojego sklepiku. Około trzech tygodni przed tragedią matka Piotra P. wezwała lekarza, bo nie chciał jeść i pić. Piotr P. nie pozwolił się zbadać lekarzowi. Ten zalecił konsultację z psychiatrą. Nie wiadomo, czy do niej doszło. - Mogliśmy mieć do czynienia z przypadkiem osoby chorej psychicznie – mówi Ewa Kramarz, psychiatra. – Od pewnego czasu wszyscy widzieli coś niepokojącego, ale każdy kładł to na karb młodego wieku, czy innych przyczyn. Po fakcie wszyscy się nagle budzimy i mówimy – on był dziwny. Ale ta jego dziwność kosztowała życie trzech osób. Przeczytaj także:Zabił żonę na oczach dzieciZabił dziecko i siebieZabił rodzinę i siebieDlaczego zabił matkę i siostrę?Zabiła dziecko, by je ochronić