Kilkanaście dni temu na bulwarach wiślanych w Krakowie przechodzień zauważył wózek, w którym było niemowlę. Ktoś nieprzypadkowo zostawił dziecko – w wózku był pokarm, pieluchy i kilka ubranek. Stan zdrowia czteromiesięcznego chłopczyka jest dobry. Policja szybko ustaliła, że matką porzuconego dziecka jest 37-letnia Marzena M. Jej rodzice od lat nie mają z nią kontaktu. Wychowują dwóch jej synów. Marzena urodziła jeszcze dwójkę dzieci, które przebywają w sierocińcu. Matka Marzeny bardzo chciałaby zajmować się wszystkimi wnukami, ale i jej, i jej mężowi nie starcza sił.---obrazek _i/wozek/WOZEK7.jpg|prawo|Rodzice Marzeny--- - Nie dam rady, muszę jeszcze cztery lata pracować, a jestem po zawale, po bypassach – mówi. – Zawał przeżyłam chyba tylko dlatego, bo chciałam wrócić do chłopców. Marzenę ostatnio widziano w domu samotnej matki. Zakonnice, które go prowadzą nie mają o niej najlepszego zdania. - Żyła beztrosko z dnia na dzień – mówi jedna z sióstr. – Spotykała się z mężczyzną, który nadużywał alkoholu. Konkubentem Marzeny i ojcem porzuconego dziecka jest Waldemar S. Człowiek o podobnej biografii, co Marzena.---obrazek _i/wozek/WOZEK3.jpg|prawo|Nad Wisłą w Krakowie--- - Na nieszczęście to mój syn – mówi ojciec Waldemara. – Od 20 lat bezdomny, bezrobotny pijak. Jeśli jeden idiota robi drugiej wariatce dziecko, to czy ja mam być dziadkiem? Nigdy nie będę dziadkiem tego dziecka. Kilka dni temu Marzenę zatrzymano. Szła pijana krakowskimi Plantami. Prokurator postawił jej zarzuty porzucenia dziecka i narażenia go na utratę życia. Grozi jej do pięciu lat więzienia. Przeczytaj także:Oprawcy własnych dzieciZakatował dziecko konkubinyKto pomoże bitym dzieciom?Zwyczajny horror u sąsiadów