Porwanie Bartka

Prosto ze szkoły 14-letniego Bartka uprowadzili dwaj mężczyźni, którzy byli już skazani za usiłowanie zabójstwa. Zażądali 400 tysięcy złotych okupu.

Do porwania doszło w środę w Bolesławcu. O godzinie 10.19 kamery szkolnego monitoringu zarejestrowały młodego mężczyznę w czapce, wchodzącego do budynku gimnazjum nr 4. Mężczyzna skierował się w stronę sali gimnastycznej. Tam prowadzącemu zajęcia nauczycielowi powiedział, że przyszedł po 14-letniego Bartka – jego ojcu wydarzył się wypadek. - Nauczyciel zapytał, gdzie zdarzył się wypadek, kim jest ten człowiek - mówi Krystyna Bojko, dyrektorka Miejskiego Gimnazjum nr 4 w Bolesławcu. - Mężczyzna powiedział, że jest bratem, a Bartek temu nie zaprzeczył. Nauczyciel kazał mu się ubrać i iść do domu. Bartek dopiero w samochodzie, którym jechał jeszcze drugi mężczyzna, zorientował się, że nie chodzi o wypadek ojca. Próbował stawiać opór, ale szybko został skrępowany i wywieziony w odludne miejsce. Tymczasem ojciec Bratka, miejscowy biznesmen, dostał wiadomość o porwaniu. - Krótka rozmowa - jak chcesz widzieć syna, nie rozmawiaj z policją, przyszykuj 400 tysięcy, zadzwonię później - relacjonuje rozmowę Mirosław Seneszyn, ojciec Bartka. Mężczyźni zawieźli chłopca do zrujnowanej szopy na odludziu, tam go skrępowali i zakneblowali. Szyki pokrzyżowała im kobieta, która przypadkiem znalazła się w miejscu zdarzenia. Zajrzała do środka szopy. - Patrzę z daleka, drzwi zamknięte, ale nie ma kłódki - opowiada kobieta. - W środku nie ma okien, ciemno. Młody mężczyzna mówi mi, że kolega zasłabł i muszą tam posiedzieć. Mężczyźni zostawili związanego Bartka w szopie i uciekli. Prawdopodobnie mieli zamiar wrócić, aby ukryć go w innym miejscu. Ale nie zdążyli - Bartek wyczołgał się z szopy i resztkami sił wzywał pomocy. Usłyszał go pracownik pobliskiej firmy transportowej. Chłopiec był bardzo wyczerpany i wyziębiony. - Gdyby nie udało mu się wyczołgać z szopy, gdyby został tam dłużej, wyziębienie mogłoby zagrozić jego życiu - mówi dr Ryszard Pomister ze Szpitala Miejskiego w Bolesławcu. Bartek już wrócił do szkoły. Wciąż jednak jest pod opieką psychologa. Jego rodzice nie mają pretensji do nauczyciela WF. Obaj sprawcy są znani policji. Cztery lata temu za usiłowanie zabójstwa z rozbojem trafili do więzienia na dwa lata. Wyrok jednak był nieprawomocny, a sprawę skierowano do ponownego rozpatrzenia. Teraz 21-letni Patryk J. i 20-letni Mateusz N. przyznali się do porwania Bartka. W trakcie wizji lokalnej dokładnie opisali przebieg zdarzeń. - Jeden ze sprawców powiedział, że pieniądze planował wydać na bieżąco, drugi, że chciał je poświęcić na obronę w poprzedniej sprawie - mówi Regina Haniszewska z Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu. Sprawcy przyznali, że porwanie Bartka było dokładnie zaplanowane. Przez kilka tygodni obserwowali chłopca, znali jego plan zajęć. Patryk J. pracował w firmie ojca Bartka. Drugi z zatrzymanych, Mateusz N., trenował dziesięciobój i uczył się do matury. Był dobrym sportowcem, choć skrytym i małomównym. Jego trener jest zszokowany tym, co się stało. - Do ubiegłej środy był dla mnie wzorem pracowitości i skromności - mówi Waldemar Krzysztofiak, trener Mateusza N. - Jeden raz można popełnić w życiu błąd, ale dwa razy... Po zebraniu wszystkich dowodów do sądu trafi akt oskarżenia. Za porwanie Bartka i narażenie go na utratę życia sprawcom grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności. ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości