Dwa tygodnie temu do domu Mieczysława Ślęczki z Lecki pod Rzeszowem wkroczyło dwudziestu policjantów, w tym ośmiu antyterrorystów. Stało się to dzień po tym, jak Mieczysław Ślęczka nie wpuścił dwóch policjantów, którzy przyszli do niego w związku z podejrzeniem o kradzież drewna wartego 215 zł. Antyterroryści zastrzelili psa, skuli dwójkę starszych dzieci i zatrzymali ojca. Wszystko działo się na oczach czwórki małoletnich dzieci. Żona Mieczysława Ślęczki złożyła do rzeszowskiej prokuratury skargę na postępowanie policji, natomiast policja – doniesienie o czynnej napaści na funkcjonariuszy, między innymi przez córkę państwa Ślęczków. Dziś pomoc prawną rodzinie zaoferowali członkowie zespołu do pomocy ofiarom przestępstw działającego przy Urzędzie Miejskim w Warszawie. W obronie rodziny stanęli też radni z gminy Błażowa, na której terenie mieszkają państwo Ślęczkowie. Radni uznali, że to, co się wydarzyło, zasługuje na największe potępienie. Zwrócili się do komendanta o zajęcie stanowiska, powiedział sekretarz gminy Wiesław Wania. Prokuratura rejonowa w Rzeszowie wyjaśnia sprawę. Przesłuchała Marię Ślęczę, która złożyła skargę do prokuratury, teraz chce uzyskać wyjaśnienia od policji. Zażądała m.in. kasety z zapisem akcji. Przesłucha też innych członków rodziny, w tym dzieci w obecności psychologa. Zdaniem prokuratora rejonowego Jana Łyszczka, postępowanie może zakończyć się pod koniec stycznia przyszłego roku.