Dziennikarzom UWAGI! o nieprawidłowościach opowiedział pracownik Poczty Polskiej. Przez kilka tygodni wraz z informatorem reporterzy śledzili wozy pocztowe. Okazało się, że wiele przesyłek zamiast do adresatów trafia w ręce niektórych konwojentów i kierowców. Po ujawnieniu kradzieży, władze Poczty zapewniały, że proceder zostanie ukrócony. Jednak kilka dni temu anonimowy pracownik poczty przysłał do redakcji list, w którym były rozerwane koperty. Miały być potwierdzeniem tego, że do kradzieży dochodzi nadal. Listy miały trafić do adresatów na Dolnym Śląsku. Postanowiliśmy doręczyć przesyłki odbiorcom. Zofia Kokoszka czekała na list od męża, który wyjechał do pracy w Kanadzie. Przysyłał żonie pieniądze na życie. Ponieważ listy wielokrotnie były okradane, od pewnego czasu wysyła jej czeki. Jednak one też nie zawsze docierają. Jak to możliwe, że Poczta nie dba o powierzone jej przesyłki? - W Poczcie Polskiej funkcjonuje stały system zabezpieczeń technicznych, są kamery. Obróbka materiału pocztowego, czyli listów, w dużej mierze odbywa się automatycznie i to maszyny uszkadzają przesyłki – uważa Adam Lewandowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej we Wrocławiu. Nieuczciwi pocztowcy działają nie tylko na Dolnym Śląsku. Kilka tygodni temu policjanci w Płocku zatrzymali pracownika tamtejszej sortowni. Mężczyzna wynosił z niej przesyłki, w których mogły być wartościowe rzeczy. - Miał w swoich obowiązkach sortowanie listów. Część z nich chował i dokonywał kradzieży. Podczas zatrzymania znaleźliśmy ponad 200 listów – mówi st. sierż. Mariusz Gierula z Komendy Miejskiej Policji w Płocku. Pocztowy złodziej został zwolniony z pracy dyscyplinarnie. Dyrekcja Poczty uważa, że takich pracowników jest niewielu. - Dla nas nie ma rzeczy ważniejszej niż zaufanie naszych klientów. Robimy wszystko, żeby do takich sytuacji nie dochodziło – stwierdza Radosław Kazimierski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej. Zobacz także:Znikające paczkiSkalpelem otwierają listy