Pięć lat temu doktor Robert Piasecki został skazany na rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu za rażące zaniedbania i narażenie pacjenta na utratę życia. Doktor pozostawił chorego na korytarzu pogotowia bez opieki. Zakazano mu także pełnienia dyżurów w punktach pomocy doraźnej przez trzy lata. Po jakimś czasie lekarz przeniósł się do innej miejscowości, gdzie znalazł wspólników i założył z nimi przychodnię. Przed trzema miesiącami przyjmował pacjentów, mimo że był pod wpływem alkoholu. Do przychodni przyjechała policja. Badanie alkomatem wykazało 1,83 promila. Lekarz tłumaczył swój stan spotkaniem towarzyskim, które miało miejsce poprzedniego wieczoru. Po incydencie zarząd Partnerskiej Spółki Lekarskiej podjął uchwałę odsuwającą Piaseckiego od wykonywania obowiązków lekarza, ale nie przyniosła ona żadnego skutku. Równie bezradna wobec pijanego lekarza okazała się Dolnośląska Izba Lekarska. Chociaż przed dwoma miesiącami w „Uwadze!” ukazał się reportaż o pijanym doktorze, dotąd nie podjęła żadnej decyzji. Urzędnicy twierdzili, że sprawą zajmuje się rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy. Rzecznik wreszcie przekazał sprawę do Dolnośląskiej Izby Lekarskiej. Komisja, która zadecyduje o przyszłości Piaseckiego, zbierze się jednak dopiero za trzy tygodnie. Niewykluczone, że w tym czasie lekarz kolejny raz może pojawić się w gabinecie pijany. Zobacz także:Zalany, ale niezatapialny doktorPijany radca prawnyAlkoholizm - choroba policjantów?Osobliwy gabinet lekarski