Maciek Bańczyk stanął podczas wakacji przed nie lada dylematem. Dostał bowiem propozycję spędzenia weekendu nad polskim morzem. I choć w zaproszeniu wyraźnie było powiedziane, że w podróż powinien zabrać swojego psa, Wojtka, on sam z początku był sceptycznie nastawiony do tej propozycji. W pierwszej kolejności postanowił sprawdzić ofertę hoteli dla psów. - Psy mają do dyspozycji duży kawałek lasu, całe podwórze, jak również ogrodzone wybiegi. Box służy psu tylko do jedzenia i spania – opowiadała Maria Jakubowska z hotelu dla psów „Dobry Pies”. Mimo że hotel okazał się duży i wygodny dla czworonogów, to jednak cena 60 zł za dobę, stanowiła poważną przeszkodę w podjęciu decyzji o zostawieniu Wojtka w hotelu. Zatem Maciek zabrał Wojtka i pojechał na dworzec PKP dowiedzieć się jaki byłby koszt zabrania Wojtka nad morze pociągiem i w jakich warunkach musieliby dojechać. - Za dużego psa trzeba płacić 15zł. Cena jest zryczałtowana i niezależna od rodzaju pociągu i odległości. Pies jednak musi jechać w kagańcu – mówiła pani w informacji kolejowej. Cena wydawała się bardzo atrakcyjna, jednak perspektywa spędzenia sześciu godzin w pociągu już taka atrakcyjna nie była. W tej sytuacji nasz bohater postanowił sprawdzić czy może jednak nie lepiej i ekonomiczniej było by polecieć nad morze samolotem. - W przypadku lotu do Gdyni, cena za przelot psa (ważącego 20kg łącznie z kontenerem) jest zryczałtowana i wynosi ok. 190 zł – poinformował Maćka Szymon Boratyński z LOT Services Sp. z o.o.. Rzeczywiście, samolot wydał się najszybszy, ale i koszta tego typu podróży byłyby niewątpliwie najdroższe. Maciek postanowił nie sprawdzać innych możliwości. Ruszył z Wojtkiem nad morze pociągiem. Na stacji w Gdyni powitała ich koleżanka Maćka, Kalina, wraz ze swoim psem – Milką, po czym wszyscy razem udali się w poszukiwaniu restauracji tolerującej klientów z psem. W pierwszym miejscu, mimo pozytywnego nastawienia witającej ich kelnerki, nie zostali wpuszczeni przez głośny sprzeciw właściciela lokalu. Druga restauracja również okazała się dla nich niedostępna. Usłyszeli, że na pewno nie wszyscy klienci byliby zadowoleni z obecności psów w lokalu. Dopiero trzecia z kolei restauracja wpuściła całą czwórkę do środka. Pod koniec dnia Maciek pożegnał się z koleżanką i razem z Wojtkiem udał się na poszukiwanie hotelu. Jednak i tym razem nie było łatwo. W pierwszym hotelu już na wejściu Maciek usłyszał kategoryczne „nie” dla chcących nocować z psami. Dopiero druga próba okazała się trafna. Jedynym warunkiem przenocowania z psem była dopłata za czworonoga (40zł) do ceny za dobę. Okazało się, że podróżowanie z psem wcale nie należy do najłatwiejszych. Można podróżować szybko ale drogo, bądź tanio ale bardzo długo. I nawet jeśli dotrzemy już do celu to okazuje się, że na drodze podróżującego z psem pojawiają się nowe problemy: z noclegiem, z jedzeniem na mieście czy przebywaniem w miejscach publicznych.