Pięć dych za lewy tachograf

Reporterzy UWAGI! za łapówkę zalegalizowali tachograf. Pieniądze wziął pracownik Urzędu Miar w Tczewie. To nie był jego „pierwszy raz”.

Ile kosztuje zalegalizowanie tachografu, czyli samochodowej czarnej skrzynki? Urzędnik państwowy za taką usługę bierze do kieszeni już nawet 50 zł. Reporterzy programu UWAGA! stosując dziennikarską prowokację, za łapówkę zalegalizowali tachograf. Pieniądze wziął urzędnik z Tczewa. Od zainteresowanych sprawą dowiedzieliśmy się, że ten proceder trwał, co najmniej od roku. - Od kolegi dowiedziałem się, że bez oglądania samochodu można zalegalizować tachograf - mówi nasz informator. – Cena urzędowa to 120 zł, ale jak się górką dorzuci 50 zł, to sprawa jest załatwiona. Reporter UWAGI! umówił się z urzędnikiem i faktycznie za 50 zł zalegalizował „lewy” tachograf. Tachograf to urządzenie rejestrujące, z jaką prędkością jedzie samochód, ile godzin kierowca spędził za kierownicą, a ile odpoczywał. Zgodnie z przepisami po dziewięciu godzinach pracy kierowca musi 12 odpoczywać. Aby „oszukać” tachograf trzeba go wyposażyć w urządzenie, które steruje jego pracą. Jeden z kierowców zademonstrował nam jak wyłącza się pilotem „podrasowany” tachograf. Jeden przycisk i... prędkościomierz wskazuje zero, licznik kilometrów także się zatrzymuje - mimo że samochód jedzie! W razie policyjnej kontroli wszystko zgadza się z przepisami - kierowca ”odpoczywał” jak przewidują przepisy prawne. Prawo najczęściej omijają właściciele małych firm transportowych. Nie unikają tego również duże firmy. Dlaczego? Czas pracy kierowców trzeba wydłużać, by usługi transportowe były bardziej opłacalne – mówią nam sami zainteresowani. Przemęczony kierowca, spędzający za kierownicą więcej niż dziewięć godzin w ciągu dnia, już nie raz był sprawcą tragedii na drogach… Na dziesięciu kierowców, z którymi rozmawialiśmy połowa przyznała się, że manipuluje wskazaniami tachografu. Swoje postępowanie tłumaczą strachem przed utratą pracy i środków do życia. - Ci, którzy chcą zarobić, kombinują i wyłączają tachografy – mówi nam jeden z kierowców, który zna branżę. – Chcesz jeździć legalnie, to musisz czekać aż tachograf pozwoli ci jechać dalej, a wtedy nie zarabiasz. Za niezgodną z przepisami legalizację bez sprawdzenia tachografu w samochodzie, zapłaciliśmy dwieście złotych. Urzędnik do kieszeni wziął - osiemdziesiąt złotych. Wręczył nam również plomby, które to urzędnik państwowy powinien założyć na skrzyni biegów. Tak zalegalizowany tachograf, podczas policyjnej kontroli byłby poza podejrzeniami. - Urzędnik, który dopuszcza do użytku „podrasowane” tachografy jest przestępcą – mówi bez cienia wątpliwości Włodzimierz Sanoki, prezes Głównego Urzędu Miar. Urzędnik, który za łapówkę zalegalizował tachograf został dyscyplinarnie zwolniony. Sprawą zajął się też prokurator. Te fakty nie wystraszyły jednak innych łakomych na pieniądze pracowników Urzędu Miar na Pomorzu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości