Pani Genowefa mieszka sama. Dlatego bardzo ucieszył ją telefon od krewnego, którego od dawna nie słyszała. Nie zdziwił jej nawet fakt, że krewny kontaktuje się z nią w sprawie pożyczki. - Odebrałam telefon. Ktoś do mnie powiedział: ciociu, dzień dobry, jak twoje zdrowie? Spytałam się, kto mówi. Mężczyzna odpowiedział, że Maciek. Oznajmił, że potrzebuje 12. tys. zł. To miała być sprawa życia i śmierci – wspomina Genowefa Kazalska – Künkel. Oszust podający się za bratanka zadzwonił jeszcze dwukrotnie. Pani Genowefa dała mu łącznie 9 tys. 250 euro. Jednak o tym, że została oszukana, przekonała się dopiero, kiedy rzekomy bratanek nie zjawił się, by oddać dług. Natychmiast zawiadomiła policję. Jednak po oszustach nie było już śladu. W tym czasie namierzali swoje następne ofiary. Małżeństwo, do którego tym razem zadzwonili, powiadomiło policję. - Została przygotowana specjalna przesyłka. Zgłosił się po nią taksówkarz. Taksówka pojechała na miejsce, gdzie koperta miała być dostarczona. Kiedy oszust przyszedł odebrać pieniądze, został zatrzymany – powiedział sierż. Mariusz Mrozek, oficer prasowy z Komendy Policji Warszawa Mokotów. Według policji oszuści to drobni przestępcy. Ale metoda stosowana przez nich została dopracowana w najmniejszych szczegółach. - Biorą książkę telefoniczną na poczcie. Wybierają imiona, które kojarzą im się ze starszymi osobami. Dzwonią. Początek rozmowy zazwyczaj jest ten sam: ciociu, dziadku, wujku, poznajesz mnie? To ja. Dawno nie dzwoniłem, wiesz, kto dzwoni? Wtedy pada imię, którym oszuści później się posługują – wyjaśnia sierż. Mariusz Mrozek, oficer prasowy z Komendy Policji Warszawa Mokotów. Ofiarami oszustów padają najczęściej osoby starsze. - Są bardzo ufne. Jak małe dzieci. Zwierzają się przez telefon ze swoich spraw osobistych, nie wiedząc z kim rozmawiają – przyznaje Marianna Nurzyńska z Ośrodka Pomocy Rodzinie Dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy .