Okażmy serce Marcinkowi

Dla 3-letniego Marcina jedynym ratunkiem jest przeszczep serca i płuc. Operacja jest kosztowna. Chłopcu z pomocą przyszedł Marek Kościkiewicz z zespołu De Mono.

- Byłam w Centrum Zdrowia Dziecka przypadkiem, wtedy zobaczyłam Marcina - opowiada Anna Zajdlewicz,teściowa Marka Kościkiewicza. - Zobaczyłam dziecko, bardzo samotne, oczarował mnie jego widok, on ma takie piękne oczy, zainteresowałam się jego losem. Marcin Madej ma trzy lata. Do tej pory większość swojego krótkiego życia spędził w szpitalach. Teraz od dziesięciu miesięcy leczy się w Centrum Zdrowia Dziecka. To tu został zauważony przez rodzinę muzyka Marka Kościkiewicza. Muzyk odwiedza malca w szpitalu, bawi się z nim, czyta bajki. Z dużą cierpliwością, oddaniem i sercem zajmuje się chłopczykiem. - Marcin od kilku miesięcy oczekuje na przeszczep płuca i serca, to jedyny sposób na leczenie tej wady - wyjaśnia dr Marek Migdał, lekarz Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej Centrum Zdrowia Dziecka. - U tak małych dzieci bardzo mało robi się takich przeszczepów. Marcin musi być podłączony do respiratora lub butli z tlenem. Wyjście na spacer to jazda chodzikiem po szpitalnych korytarzach. Mimo, że Marcin ma trzy latka waży tyle co półroczne dziecko - zaledwie sześć kilogramów. Niska waga jest dostosowana do źle pracującego serca. Gdyby Marcin ważył więcej jego serce mogłoby przestać pracować. Skomplikowana operację podjęli się wykonać lekarze w Stanach Zjednoczonych, w Filadelfii. Jej koszt to sto tysięcy dolarów! - Całe jego życie to szpital - mówi Marek Kościkiewicz. - Marcin jest pogodnym dzieckiem, uśmiechniętym, jego charakter, sposób zachowania sprawia, że inni takze sa dla niego życzliwi. Tę opinie muzyka o chorym chłopczyku potwierdza pielęgniarka Beata Szkodzińska, pielęgniarka Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej w CZD. Jej zdaniem Marcina po prostu nie sposób nie lubić. - Dowiedziałam się, że rodzice tego chłopczyka mieszkają daleko od Warszawy i są bardzo biedni, nie mogą go za często odwiedzać - wyjaśnia Anna Zajdlewicz. Gdyby nie pomoc pani Ani rodzice Marcina bardzo rzadko widywaliby syna. Mieszkają 200 kilometrów od Warszawy i nie stać ich na częste wizyty. Ojciec Marcinka jest po wypadku, mama nie pracuje - mają na wychowaniu jeszcze dwie siostry. Dochód rodziny to 800 zł miesięcznie. Siostry przyjechały do Marcina po półrocznej przerwie, malec z trudem je rozpoznał. Dziewczynki bardzo by chciały, żeby braciszek był już w domu, tęsknią za nim. Rodzicom trudno jest wytłumaczyć córkom jak ciężko chory jest ich brat. Wizyta u Marcina nie może trwać długo, bo chłopczyk się męczy, a jego siostry nie mogą wejść na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Rodzice nadal nie mogą uwierzyć, że w tym nieszczęściu jakim jest choroba syna, spotkali tak dobrego człowieka jaką jest teściowa Marka Kościkiewicza, Anna Zajdlewicz. To właśnie pani Ania nakłoniła Marka do zbierania pieniędzy na przeszczep Marcina. Muzyk na dobry początek wpłacił 20 tysięcy złotych. - Jestem najbliżej związany ze światem muzycznym, z artystami, to oni pierwsi odpowiedzieli na apel - mówi Kościkiewicz. - Janek Borysewicz z Lady Pank, Kasia Kowalska, Urszula przekazała gitarę Staszka Zybowskiego, na licytacje będzie także wystawiona gitara zespołu Perfect. Początkowo sytuacja wydawała się beznadziejna, bo suma sto tysięcy dolarów wydawała się nie do osiągnięcia. Dzisiaj wiem, że tylko wspólna akcja, wspólne działanie może pomóc Marcinowi. Wszystkie informacje o zbiórce na przeszczep dla Marcina są na specjalnej stronie internetowej - www.sercedlamarcina.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości