42-letnia Iwona Lewczuk sama wychowuje 17-letniego syna. Jej były mąż, mimo zasądzonych alimentów, nie łoży na utrzymanie chłopca ani złotówki. - Orzeczono mi alimenty w 2003 r. na kwotę 600 zł. Ponieważ mąż powiedział, że to jest dla niego za dużo, w 2004 roku zmieniono stawkę na 500 zł. Ale on i tej sumy nie płaci – opowiada Iwona Lewczuk. Krzysztof L. twierdzi, że nie stać go na wypłacanie alimentów. Mężczyzna pracuje na czarno. Jest cenionym glazurnikiem, jednak propozycje niskopłatnej pracy odrzuca. Nie czuje się winny, że nie pomaga finansowo byłej żonie i synowi. - Przecież mnie za to nie powieszą. Nie pójdę, nie będę kraść – tłumaczy się Krzysztof L. Krzysztofa L. powinni ścigać komornicy, jednak tego nie robią. Tłumaczenia, dlaczego tego nie robią, są mało przekonujące. - Nikt na świecie tego nie wie, czy on pracuje nielegalnie. Nie mam biura śledczego. Ja za nim nie chodzę, nie zaczajam się „za węgłem” i nie patrzę, gdzie pan L. idzie. Ja mam takich dłużników setki. Niech pani go zmusi do pracy. W końcu to pani za niego wyszła, nie ja. No na litość boską, jak pani go nie zmusiła do pracy, to ja go zmuszę? – oświadczył komornik pani Iwonie. Krzysztof L. stoi ponad prawem. Nie dość, że nie płaci alimentów, to bezprawnie przebywa w domu swoich teściów. Korzysta ze wszystkich wygód i nie płaci za mieszkanie. Twierdzi, że ma do tego pełne prawo, chociaż sąd zdecydował o jego eksmisji. Niestety, mężczyzna sam nie chce się wyprowadzić, a pani Iwona nie może wyrzucić go na bruk. - Wierzyciel musi zapewnić pomieszczenie zastępcze. Musi pani kupić od jakiejś babci pokój. Trzeba się pozbyć chłopa raz na zawsze, bo szkoda zdrowia, nawet psychicznego. Pieniądze to jeszcze „pal sześć”. Pani zwiąże koniec z końcem, jeżeli będzie pani pracować. Ale mieć takiego chłopa na karku, to jest gorsze od wszystkiego innego – radzi komornik. Iwony Lewczuk nie stać jednak na to, by kupić lub wynająć byłemu mężowi mieszkanie.