O bezkarnym adwokacie skazanym za oszustwa

Znany w Gnieźnie adwokat Marek T. mimo zakazu wykonywania zawodu, oszukiwania ludzi i wyłudzania pieniędzy przez dziesięć lat cieszył się wolnością i bezkarnością. Tyle lat system prawny walczył z nieuczciwym adwokatem.

W zeszłym roku dzięki prowokacji dziennikarskiej i ukrytej kamerze, udając klientów, przekonaliśmy się, że pozbawiony prawa wykonywania zawodu Marek T. nadal pracuje w kancelarii swojej żony. Tak było przez dziewięć lat. To stanowi dowód kolejnych popełnianych przez niego przestępstw. Naszej ekipie za załatwienie sprawy w sądzie zaproponował łapówkę. Mówił wtedy: – Jak wyglądacie finansowo? Bo to jest ważne. Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o przyjęciu przez Marka T. łapówki. Już wtedy miał na swoim koncie wiele oszustw. Gnieźnieński adwokat, to człowiek, który wiele osób doprowadził do ruiny. Jedną z nich jest Damian Szablewicz. - Po tym całym działaniu z panem Markiem T. nie zostało mi nic. Straciłem dom, pracę. Zupełnie mnie zniszczył. Nie mam życia. Nic – mówi załamany. Tak dla Damiana Szablewicza skończyło się zarządzanie spółką hotelarską wrazł z adwokatem Markiem T. Dziesięć lat temu obaj trafili na tę samą ławę oskarżonych za wyłudzenie wielomiliardowych wówczas kredytów bankowych. Mecenas Marek T. fałszował potrzebne dla banku dokumenty, a Szablewicz nieświadomy fałszerstwa podpisywał je jako prezes spółki. Dlatego to jego sąd skazał na 3,5 roku więzienia, a nieuczciwego adwokata tylko na osiemnaście miesięcy. Podczas gdy Damian Szablewicz oglądał świat przez więzienne kraty, Marek T. - wykreślony z palestry adwokat i czekający na odbycie kary przestępca, cieszył się wolnością. Zasypując sąd stosami zaświadczeń lekarskich, uzyskiwał odroczenia kary. Tyle, że zamiast się leczyć, popełniał kolejne przestępstwa. - Prokuratorzy zajmujący się sprawami Marka T. nie wierzyli w tak poważny stan zdrowia, a zaświadczenia miały na celu uniknięcie odpowiedzialności karnej – mówi Mirosław Adamski rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Stwardnienie rozsiane załatwił sobie już w latach 80-tych. On nie ma żadnej moralności, manipuluje ludźmi. Dla niego liczą się tylko pieniądze – komentuje były wspólnik i oszukany przez adwokata Damian Szablewicz. W Gnieźnie nie trudno znaleźć ludzi oszukanych przez byłego mecenasa. - Każdemu mówił to samo, czy załatwi czy nie załatwi, kasę brał. Mnie też kiedyś skasował i nic z tego nie wyszło – opowiada jeden z klientów adwokata. Okazuje się, że także organy ścigania, które nie były w stanie przez lata doprowadzić do osadzenia skazanego, wiele wiedzą o nowych przekrętach Marka T. - Materiał dowodowy wskazuje, że dopuszczał się wielu przestępstw. Były to oszustwa na szkodę prywatnych osób. Mówił, że w dalszym ciągu jest adwokatem i wyłudzał w ten sposób pieniądze – mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Mirosław Adamski. Sytuacja sięgnęła absurdu. Marek T. przez dziesięć lat był zbyt chory, by pójść do więzienia, ale na tyle zdrowy, by dopuszczać się wielu nowych przestępstw. Gdy wydawało się, że na oszusta nie ma mocnych, biegli niespodziewanie uznali, że stan jego zdrowia nieco się poprawił i że może on wreszcie trafić do więziennej celi. Wtedy adwokat zaczął się ukrywać przez policją. Ukrywał się przez miesiąc. Wreszcie policja znalazła go w poznańskim szpitalu, w którym poddał się zabiegowi zakładania bajpasów. Teraz jest pod policyjnym nadzorem. Wydaje się, że dziesięciolecie bezkarności byłego adwokata dobiega końca. Za kilka tygodni, gdy zakończy się jego rehabilitacja, zostanie przewieziony do zakładu karnego. Marka T. czeka osiemnaście miesięcy więzienia i kolejne procesy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości