Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie mówi, że wyłaniają się wciąż nowe nieprawidłowości, jakie miały miejsce w tym ośrodku. - W tym tygodniu prokurator prowadzący postawił byłej dyrektorce ZOL kolejnych pięć zarzutów: podżegania pracowników do składania fałszywych zeznań, do ukrywania dokumentacji finansowej, a także zarzuty naruszenia korespondencji. W tej chwili pani Henryka M. ma postawionych 15 zarzutów. Przez dziesięć lat nikt nie potrafił przeciwstawić się oszustce. Personel i podopiecznych skutecznie terroryzowała. Krewnych pensjonariuszy i ich spadkobierców izolowała, unikała ich, nie udzielała żadnych informacji. Dzięki naszemu dziennikarskiemu śledztwu dyrektorka i jej syn, który pomagał matce w tym procederze, zostali zatrzymani i od trzech miesięcy przebywają w areszcie. Zakład opiekuńczy, to instytucja publiczna, nad którą nadzór miał obowiązek sprawować urząd miasta, a ściślej ówczesny dyrektor biura polityki zdrowotnej Aurelia Ostrowska. Bezpośrednio po nagłośnieniu skandalu w zakładzie próbowaliśmy skontaktować się z panią dyrektor niestety nie chciała z nami rozmawiać. W końcu kilka tygodni temu Aurelia Ostrowska została odwołana ze stanowiska, a na jej miejsce, powołano nowego dyrektora biura. - Objęłam to stanowiska 5 stycznia. Widzę, jakie zastałam problemy i zastanawiam się nad tym, jak je rozwiązać. Takim problemem był, między innymi, zakład opiekuńczo leczniczy na ul. Mehoffera – mówi Elżbieta Wierzchowska, dyrektor Biura Polityki Zdrowotnej. Pierwszą decyzją, którą podjęła szefowa biura polityki zdrowotnej było powołanie nowego dyrektora zakładu, osoby niezależnej, nie mającej nic wspólnego z poprzednią dyrekcją zakładu. Nowa pani dyrektor, tak jak poprzednia, jest pielęgniarką. O pierwsze decyzje zapytaliśmy także nową dyrektorkę domu opieki. - Drzwi otwarte dla wszystkich interesantów, dla wszystkich rodzin, osób, które są zainteresowane, dla samych naszych podopiecznych – wskazuje Barbara Kaczmarczyk, dyrektor Zakładu Opiekuńczo Leczniczego. – Niezwykle trudno jest zasiadać w tym samym fotelu, co Henryka M., która jest teraz w areszcie. Mam świadomość tego, ze to odium, które jest pozostanie, ale mam nadzieję, że przełamiemy tę złą passę i wszyscy to odczują. Najbardziej zależy mi na pacjentach. Konsultant ds. geriatrii dr Maria Pawińska, która przez cały czas pilotowała sprawę zadowolona jest ze zmian, ale nie odpowiada jej sposób, w jaki je wprowadzono. - Wiem, że powoływanie na kierownicze stanowiska osób do służby zdrowia powinno odbywać się w trybie konkursu, natomiast nowa dyrektor biura polityki zdrowotnej przywiozła nową dyrektor zakładu „w teczce” – komentuje. - Takiego obowiązku nie ma, gdyż ustawa mówi, że konkurs może być, ale niekoniecznie – odpowiada Elżbieta Wierzchowska. - Wykorzystała to, gdyż w tej sytuacji czas ma duże znaczenie i uważam, że im szybciej zacznie się normalizować ta sytuacja, tym będzie lepiej i dla pacjentów i dla całego otoczenia. - Moje pierwsze wrażenia to duży chaos, duże poczucie lęku i niepewności wśród personelu. Nie chcą tu pracować. Chcą odejść, mówią o pomyłkach swojego życia. Są stłamszeni, że w ogóle tu przyszli. Pacjenci wyrażali chęć współpracy, mówili bardzo otwarcie, że cieszą się ze zmiany – mówi Barbara Kaczmarczyk. Prokuratura wciąż prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości. To na pewno nie koniec zarzutów, które usłyszy przed sądem Henryka M. i jej 32-letni syn Jarosław. - Na pewno będziemy zwracać się do sądu o przedłużenie czasu trwania tymczasowego aresztowania, zarówno wobec pani dyrektor jak i jej syna. Na pewno będziemy też przedłużać śledztwo – mówi rzeczniczka prokuratury okręgowej, Renata Mazur – Pani dyrektor nie przyznaje się do zarzucanych jej czynów. ---strona---