Awantury, upokorzenie, ból – tak wygląda niemal każdy dzień maltretowanej przez męża Danuty B. z Poznania . Od czterech lat puka ona do drzwi wymiaru sprawiedliwości, aby móc żyć bez strachu o życie własne i córki. I choć wszyscy przyznają, że mężczyzna jest niebezpieczny dla rodziny, wciąż pozostaje on na wolności. Małżeństwo Danuty B. początkowo było zgodne i szczęśliwe. Jednak cztery lata temu mąż zaczął nadużywać alkoholu i wyładowywać swoją agresję. Bita i poniżana kobieta długo wstydziła się mówić o tym. Agresja jednak narastała wobec niej i córki. - Pijany przyszedł do domu i zażądał czystego ubrania. Kiedy go nie dostał chwycił scyzoryk i wbił mi w brzuch - opowiada roztrzęsiona kobieta. - Dobrze, że w domu był siostrzeniec, to jakoś udało nam się go odepchnąćł. Innym razem córkę, która stanęła w moje obronie rzucił na podłogę i ciągnął za włosy. Po latach awantur, gróźb i ciężkich pobić kobieta zdecydowała się szukać pomocy. Skierowała się do policji i prokuratury w Poznaniu. Wszczęto śledztwa o bicie i znęcanie się nad rodziną. W październiku i listopadzie ubiegłego roku zakończyły się dwa procesy. W obydwu sąd dopatrzył się winy oskarżonego mężczyzny, ale wyroki wydał w zawieszeniu, gdyż nie był on wcześniej karany. - Ponieważ pomiędzy jednym a drugim wyrokiem był tylko miesiąc odstępu, należało dać skazanemu możliwość poprawy – mówi Jakub Zieliński,wiceprezes sądu rejonowego w Poznaniu. Sąd nakazał mężczyźnie zaprzestania znęcania się nad rodziną i nadużywania alkoholu. Nic to jednak nie dało. Wciąż zachowywał się agresywnie i był częstym gościem w Izbie Wytrzeźwień. - Miał jechać do Charcic na leczenie, ale kiedy stawił się tam pijany i zrobił awanturę odesłali go do domu – wspomina Danuta B. Zdesperowana kobieta zdecydowała się nawet wysłać córkę do ośrodka wychowawczego poza Poznaniem, żeby była bezpieczna i mogła się spokojnie uczyć. Bogdan Jęczkowski, kurator społeczny nadzorujący zachowanie mężczyzny, jak i inne osoby będące świadkami jego agresji, ze względu na bezpieczeństwo rodziny, wystąpiły do sądu z wnioskami o szybkie odwieszenie kary. - Jeżeli on nie zostanie odseparowany od rodziny w tym domu może dojść do tragedii – uważa Ewa Matczak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Sąd jednak się nie spieszy. Wiceprezes Zieliński: „W tej sprawie nie ma przesłanek do pośpiechu”. W styczniu tego roku zakończyło się też kolejne już śledztwo prokuratorskie przeciwko mężczyźnie. Po raz kolejny stwierdzono, że jest on niebezpieczny, ale prokurator pozostawił go na wolności nie występując o areszt tymczasowy. - Widocznie prokurator prowadzący sprawę uznał, że dozór policyjny w zupełności wystarczy – stwierdził Grzegorz Mazurkiewicz, Prokurator Rejonowy dla dzielnicy Poznań-Stare Miasto. Z powodu zmiany przepisów w tej sprawie przez cztery miesiące nie wyznaczono terminu rozprawy. - On chodzi wolny, a ja nie dość, że boję się za każdym razem jak przekręca klucz w zamku, to jeszcze mam więzienie w domu – mówi roztrzęsiona kobieta, która z powodu choroby od siedmiu lat nie opuszcza mieszkania.