"Nie chcę wyzdrowieć"

TVN UWAGA! 131643
Choroba Olgi zaczęła się 10 lat temu, gdy była jeszcze nastolatką. Chciała być szczupła jak jej koleżanki, ale odchudzanie nie wiadomo kiedy zamieniło się w anoreksję. Obecnie dziewczyna ma 21 lat i jest tak wyniszczona, że nie ma siły walczyć z chorobą. Na miejsce w szpitalu, gdzie leczy się anoreksję, czekać trzeba nawet trzy miesiące. Długo, biorąc pod uwagę fakt, że choroba często kończy się śmiercią.

- Czasami widzę w lustrze potwora. Ciężko mi o tym mówić, bo to jest dziwne. Po prostu to widzę, że mam wielkie ręce, odstający brzuch, wielkie uda. Zdaję sobie sprawę, że to efekt choroby, ale to jest bardzo silne uczucie i lęk przed byciem grubą – mówi Olga Uchman. Olga ma 21 lat. Od 10 choruje na anoreksję. Prawidłowa minimalna masa ciała Olgi to 48 kilogramów. Dziewczyna waży jednak niewiele ponad 30 kilogramów. Taka niedowaga oznacza zagrożenie życia. - Żadna waga nigdy mnie nie zadawalała. Jak ważyłam 50 kilogramów, chciałam ważyć 48, jak 47, to 46 i tak w kółko. Były takie momenty, że ważyłam się co godzinę – mówi Olga. - Paniczna obawa przed otyłością. Poczucie własnej wartości jest powiązane z wagą i każdy kilogram czy pół więcej sprawia, że osoba czuje się gorzej i potępia samą siebie. Stąd nigdy nie mówimy anorektyczkom „dobrze wyglądasz”, bo to oznacza, że przytyła. Jest możliwe, że objawy przejdą w coś innego, na przykład w zaburzenie odżywiania, w nerwicę czy depresję. Niestety, można się nigdy nie wyleczyć z anoreksji i pozostać z tą chorobą. W literaturze określa się, że niestety ok. 20% umiera – mówi Bogusław Włodawiec, psychoterapeuta. Olga z powodu anoreksji już trzy raz trafiła na kilkumiesięczne leczenie do szpitala. Terapie były w jej przypadku nieskuteczne. - Przyszła do mnie i powiedziała: mamo zawieź mnie do szpitala, bo umieram. Była wycieńczona. Chcieliśmy ją wcześniej zawieźć do szpitala, ale nie chciała, a że jest osobą pełnoletnią, nie bardzo mamy możliwości. Zawieźliśmy ją z mężem do szpitala, i tam leżała prawie miesiąc. Powiedziała mi lekarka, że jutro chyba bym jej już nie przywiozła. Przybrała na wadze. Jak była wypisywana ważyła 48 kilo. Byliśmy szczęśliwi i sama ona była szczęśliwa. Mówiła, że zmieni swoje życie, że już nigdy nie wróci do takiego stanu jak przed. Ale to trwało dwa dni. 4 października wyszła, 6 przestała jeść. I od tamtego czasu walczymy - mówi Ewa Uchman, matka. Rodzice dziewczyny są bezradni. Nie mogą, bez zgody córki umieścić jej w szpitalu. Przeszkodą do przyjęcia Olgi na psychoterapię lub oddział leczenia zaburzeń odżywiania jest również zbyt niski wskaźnik masy ciała dziewczyny. Pacjenci ze zbyt dużą niedowagą często nie są w stanie sprostać trudom terapii. - Część osób nie współpracuje, lub współpracuje pozornie. Zdarza się, że o jakiś bolesnych problemach emocjonalnych dowiaduję się po dwóch latach terapii. Wcześniej zajmujemy się czymś innym, co ma jakieś znaczenie, ale o najważniejszych sprawach się nie dowiaduję. Jedna z osób, która cierpiała na anoreksję, powiedziała kiedyś o tym w ten sposób: „jak byłam chora, to byłam między życiem a śmiercią, bałam się życia, ale bałam się też śmierci. Najbezpieczniej czułam się na krawędzi, między życiem a śmiercią – mówi Bogusław Włodawiec, psychoterapeuta. Anoreksja jest leczona w szpitalach psychiatrycznych. Paradoksalnie większość szpitali nie przyjmuje na terapię osób zbyt wyniszczonych odchudzaniem. Wyjątkiem jest łódzki szpital psychiatryczny. Na oddział zaburzeń odżywiania trafiają tu zarówno dorośli jak i dzieci. - Ważyłam 27 kilko i wykryli u mnie wodę w sercu, przez odchudzanie. Kiedy wyprowadziłam się z domu do internatu, nie było żadnej kontroli. Przestałam jeść. Wystarczyła mi połówka jabłka na dzień czy pół jogurtu zero procent. Tak się zaczęła katastrofa – opowiada pacjentka, 16 lat. - Nie staramy się przyjmować tego minimum, bo wiemy, że czasami są osoby z naprawdę niskim wskaźnikiem masy ciała, które nigdzie nie mogą dostać pomocy. Szpitale psychiatryczne uważają, że mają zbyt niski wskaźnik masy ciała, oddział internistyczny nie chce leczyć osób z anoreksją. Dlatego uwarunkujemy przyjęcie osoby wycięczonej od decyzji naszej internistki, konsultantki, która mówi czy osoba może przybywać na oddziale psychiatrycznym czy może być na początku leczona na oddziale internistycznym czy pediatrycznym – tłumaczy dr Anna Śmiech-Mirkiewicz, psychiatra, Centralny Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Leczenie anoreksji w szpitalu polega głównie na podniesieniu masy ciała pacjentów. Chorzy poddawani są również psychoterapii, bo odmowa jedzenia jest tylko objawem głębszych problemów. Jedzenie wszystkich posiłków jest ściśle kontrolowane. Chorzy muszą zjadać wszystkie posiłki w określonym czasie np. obiad w ciągu 30 minut. - Przez cały pobyt tutaj muszę przytyć 14 kilo i jestem gdzieś w połowie mniej więcej. Zwykle taki pobyt trwa około trzech miesięcy. Kolejne przywileje, jakie się zdobywa, to na przykład wychodzenie na przepustki. Kontakty z rodziną, odwiedziny, zależą od twojej wagi – mówi pacjentka. - W pierwszych okresach leczenia stosujemy dość dużą kontrolę w różnych aspektach pobytu, na przykład przy jedzeniu, kontrolę nieprawidłowych innych zachowań związanych z anoreksją czy bulimią. Im pacjent jest bardziej zaawansowany w leczeniu, tym ma mniejszą kontrolę, aż dochodzi do etapu kiedy w ogóle nie ma już kontroli - tłumaczy dr Anna Śmiech-Mirkiewicz, psychiatra, Centralny Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Bardzo podoba mi się chudość i zazdroszczę niektórym modelkom figury, bo ja siebie widzę zupełnie inaczej niż inni mnie widzą. I to dołuje, bardzo i przez to jeszcze bardziej nie chce wyzdrowieć i wiem, że to leczenie tak naprawdę nie ma sensu – twierdzi jednak 16-latka. Olga przeszła kilka psychoterapii z różnymi specjalistami, jednak żadna nie przyniosła poprawy stanu jej zdrowia. - Nieskuteczność jest powodowana brakiem motywacji pacjenta do leczenia. Zawsze sugerujemy jakie formy terapii powinien kontynuować po szpitalu, ale często jest to zaniedbywane – przyznaje dr Anna Śmiech-Mirkiewicz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości