Gimnazjum w Żorach to jedno z niewielu, które zgodziło się na przeprowadzenie wśród swoich uczniów ankiety na temat narkotyków. Ponad połowa spośród pytanych gimnazjalistów uznała narkotyki za atrakcyjne, jedna czwarta przyznała się do ich używania a 30 procent zetknęło się z narkotykami w szkole. - Wolałbym, gdyby informacja była taka, że nie ma takich uczniów na terenie szkoły. Gdybyśmy teraz powiedzieli, że na terenie mojej szkoły są narkotyki, nie byłoby to dobre dla wizerunku placówki. Ale mimo wszystko ważniejszy jest sam problem, narkotyki, dopalacze, lekarstwa, w mniejszym lub większym stopniu są dostępne – mówi Jacek Świerkocki, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Żorach. Dyrektorzy innych placówek nie zgodzili się porozmawiać o problemie narkotykowy wśród młodzieży przed kamerą. Władze wielu szkół uważają, że ich uczniowie nie mają problemu z narkotykami, że w ich szkołach nie sprzedaje się marihuany albo amfetaminy. Takich zapewnień nie potwierdzają policjanci z wydziału narkotykowego. - Najgorsze jest to, że ci młodzi ludzi zaczynają od czegoś cięższego, czyli od syntetyków. Zaczynają od amfetaminy. Panuje taka opinia, że w tych lepszych szkołach, płatnych, nie ma problemu narkotyków. W każdej statystycznej klasie, niezależnie od szkoły, jeżeli ktoś będzie chciał kupić narkotyki, to zapyta dwóch, trzech osób w klasie i będzie w stanie sobie te narkotyki załatwić – mówi oficer Wydziału Antynarkotykowego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Reporterzy UWAGI! wyjechali na patrol z policjantem, którym zajmuje się zwalczaniem przestępczości narkotykowej od dziewięciu lat. Doskonale zna środowisko osób zajmujących się handlem narkotykami. Niemal każdego dnia w ręce jego zespołu wpada ktoś, kto ma przy sobie nielegalny towar. Często są to uczniowie. - Wyrzucili mnie z poprzedniej szkoły za palenie marihuany. Paliłem poza szkołą, tylko zawalałam szkołę na rzecz palenia. Paliłem przez dwa lata. Byłem spokojniejszy i było mi łatwiej przebywać w jakimś towarzystwie - mówi Mariusz. - Przez narkotyki nie skończyłem szkoły. Mam bardzo duże problemy z matematyką. Kiedyś szła mi w miarę. Teraz nie potrafię sobie poradzić z prostym dodawaniem i odejmowaniem - dodaje Paweł. Młodzież nie zdaje sobie sprawy ze spustoszenia, jakie w ich organizmie robi amfetamina czy na przykład mefedron. Dzieci po narkotykach trafiają często w ciężkim stanie na oddział intensywnej terapii medycznej. - Najbardziej w organizmie jest wyniszczony układ nerwowy czyli mózg. Bywają też toksyczne działania na takie narządy jak wątroba czy nerki. Ale faktycznie te środki najbardziej niszczą mózg, bywa, że nieodwracalnie - tłumaczy Ewa Węgrzynowska, Wojewódzki Szpital Dziecięcy w Bydgoszczy. - Zdaję sobie sprawę, co się stało z moim mózgiem. Coś się zepsuło – przyznaje Paweł. Narkotesty, w prosty sposób wykrywające w moczu amfetaminę, kokainę, czy marihuanę, można kupić w każdej aptece. Rodzice rzadko jednak z nich korzystają, bo nie dopuszczają myśli, że ich dziecko może sięgać po narkotyki. Wielu nie potrafi też rozpoznać nielegalnych używek. Pani Maria zaniepokojona dziwnym zachowaniem syna, zapytała go wprost, czy bierze narkotyki. Chłopak przyznał się do uzależnienia. Po dwuletniej walce udało jej się wyprowadzić dziecko z nałogu. Założyła też bloga, na którym dzieli się swoimi doświadczeniami z innymi rodzicami. - Mój syn brał różne rzeczy. Zaczynał od marihuany. Potem była amfetamina. Kiedy widać, że dziecko ma już problem, wtedy trzeba doliczyć dwa, trzy lata. Pierwsze fazy uzależnienia u dziecka to jest doskonały kamuflaż. Dziecko się ukrywa. Przez to może rodzice tak późno dowiadują się o problemie. Rodzice traktują to, jako ostatnią rzecz, która może zdarzyć się dziecku - mówi Maria. - Rodzice nie mają wiedzy na temat narkotyków. Rodzice kupują to, co mówią im dzieci: mój syn mi powiedział, że marihuana to nic złego. Rodzice ufają swoim dzieciom, że idą na imprezy i tam piją wodę mineralna. A te dzieci w tym czasie już się upalały, brały amfetaminę, dilowały - mówi Agnieszka Słowik, terapeuta rodzinny, Poradnia Profilaktyczno-Społeczna w Toruniu Towarzystwo „Powrót z U”. Według ostatnich badań najwyższej izby kontroli, to właśnie w gimnazjum młodzież najczęściej zaczyna sięgać po narkotyki. Co więcej, szkoły nie radzą sobie z problemem narkotykowym, nie korzystają z dobrych programów profilaktycznych. - Niestety, w większości szkół programy profilaktyczne ogranicza do lekcji wychowawczych. Smutne jest to, że jedna trzecia nauczycieli prowadzących te lekcje wychowawcze, nie przeszła żadnego specjalistycznego szkolenia. Szkoła bardzo poprawnie reaguje na incydent, wówczas jest powiadomione pogotowie, policja. Ale nam nie chodzi o tego typu reakcje. Na terenie szkoły należy szybko do tej klasy, do tej grupy kolegów, dotrzeć już z programem wycelowanym w tę małą grupę. I tu oczywiście nie robiły tego szkoły - mówi Paweł Biedziak, rzecznik prasowy Najwyższej Izby Kontroli. - Problem nie dotyczy jednej szkoły. Problem dotyczy każdej szkoły. I trzeba to zrozumieć. Jeżeli zrozumiemy ten problem, zrozumiemy jego rozmiar – mówi oficer Wydziału Antynarkotykowego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.