Jesienią ubiegłego roku zatrzymano profesjonalną grupę przestępczą, zajmującą się produkcją i dystrybucją amfetaminy. Za produkcję odpowiadał chemik – choć samouk, to wysokiej klasy specjalista w swej „branży”. Za dystrybucję - przestępcy, którzy mieli już na swoim koncie wyroki. W domu pod Limanową odkryto profesjonalne laboratorium, odczynniki do produkcji amfetaminy i 15 kg gotowego produktu. Policja uznała grupę za groźną, a zatrzymanie jej członków za kluczowe dla rozpracowania większej siatki. Przestępcy spędzili w areszcie 8 miesięcy. W tym czasie badano powiązania grupy i jakość narkotyku. 30 kwietnia prokuratura wystąpiła o przedłużenie tymczasowego aresztu. - Areszt tymczasowy był konieczny, by zapobiec mataczeniu, zacieraniu śladów, miał ułatwić nam identyfikację innych osób związanych z aresztowanymi – wyjaśnia prokurator Mirosława Kalinowska–Zajdak z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Ku zaskoczeniu wszystkich, sędzia Sądu Okręgowego, która doskonale znała sprawę, odrzuciła wniosek prokuratury. Ta natychmiast odwołała się do Sądu Apelacyjnego. Jego sędziowie zastanawiali się nad nim prawie dwa tygodnie. W tym czasie producenci amfetaminy po kolei wychodzili z aresztu i znikali. Ostatni - na dzień przed wydaniem przez Sąd Apelacyjny decyzji o przedłużeniu aresztu. - Zarzut, że Sąd Apelacyjny zwlekał z wydaniem decyzji jest bezpodstawny – tłumaczy sędzia Wojciech Dziuba z Sądu Apelacyjnego w Krakowie. – Sąd nie mógł wydać takiej decyzji wcześniej, jeśli to miała być poważna decyzja. - Nie wyobrażam sobie, by w takim przypadku można było deliberować nad aktami – mówi prof. Stanisław Waltoś z UJ, wybitny specjalista w dziedzinie prawa. – Przecież idzie tu po pierwsze o wolność człowieka, po drugie o sprawność postępowania, po trzecie o niebezpieczeństwo ucieczki podejrzanych. Reporterowi UWAGI! próba uzyskania, od jakiegokolwiek przedstawiciela Sądu Okręgowego w Krakowie, wyjaśnienia decyzji sędzi zajęła kilka dni. Nawet rzecznik sądu, który ma obowiązek udzielania informacji, nie zgodził się stanąć przed kamerą. Rzecznik Andrzej Almert przez telefon wyjaśnił, że to, która decyzja – Sądu okręgowego czy Apelacyjnego – była słuszna, pokaże życie, a winą za to, że członkowie narkotykowego gangu ukryli się, oskarżył media. W końcu spotkany na korytarzu sądu, szybko skrył się w windzie. Na pożegnanie zasłonił się tajemnicą śledztwa i... tajemnicą państwową. Groźni przestępcy wyszli na wolność i ukrywają się dzięki skandalicznej decyzji sądu. W innych przypadkach sądy bywają bardziej surowe. Tak było ostatnio w przypadku niemieckiego małżeństwa, które trafiło na trzy miesiące do aresztu za zakłócanie ciszy w kościele, czy dwóch lokatorów, którzy siedzą w areszcie za rzekome groźby pod adresem kamieniczników.