- Na chodniku był rozlany jogurt. My szliśmy na śniadanie, gdzie też dostaliśmy jogurty. Jadłem go w drodze powrotnej. Wtedy wyskoczył jakiś pan, wciągnął mnie na swoją posesję i zaczął dusić – opowiada Kamil Włodarek, którego zaatakował mężczyzna. Kamila, który przebywał na turnieju piłkarskim w Bydgoszczy, zaatakował właściciel jednego z domów jednorodzinnych. Zarzucił chłopcu na szyję smycz i zaczął go dusić. Mężczyzna twierdzi, że chłopcy wrzucili na jego posesję jogurt. - To jest trudne do opisania. Tak agresywnie zachowującego się człowieka nawet na ringu nie można spotkać. Ja mogę sobie wszystko wytłumaczyć, ale to był atak na dziecko bez zadawania żadnych pytań – opowiada Stanisław Kuryłło, trener Uczniowskiego Klubu Sportowego Herkules w Kamieniu Pomorskim. Chłopcu udało się wyrwać z rąk mężczyzny. Po tym zdarzeniu w szoku trafił do szpitala. - Była bardzo wyraźna agresja osoby dorosłej w stosunku do chłopca. Ślady na szyi, na kolanach, na twarzy wskazywały na efekt pobicia. Pacjent ten będzie wymagać długotrwałej opieki psychologa, bo skutek tej agresji będzie trwać przez kilka miesięcy – mówi prof. Andrzej Igor Prokura z Kliniki Chirurgii Dziecięcej Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Sprawą zajęła się prokuratura. Trafiły do niej dwie zupełnie różne wersje zdarzenia. Mężczyzna tłumaczy, że nie był agresywny. Chciał jedynie znaleźć osobę, która rzuciła jogurt na jego posesję. Lokalnej prasie mężczyzna tłumaczył, że chłopcy zachowywali się agresywnie. Nazywał ich dresiarzami, chociaż mali zawodnicy w niczym nie przypominają chuliganów. W dniu wydarzenia młodzi piłkarze mieli ogromne szansę na wygranie turnieju piłkarskiego w Bydgoszczy. Jednak przeżycia chłopców sprawiły, że utracili szansę na wymarzone zwycięstwo.