Mord w sylwestrową noc

Była nieśmiała, stroniła od dużych imprez, ale tego Sylwestra, pierwszego po skończeniu 18 lat, postanowiła spędzić z koleżankami na dyskotece. Nie wróciła z niej. Zabił ją poznany tam mężczyzna, młody mąż i ojciec, mający doskonałą opinię w swojej wsi.

Monika Momont szykowała się do matury. Miała ją zdawać w tym roku. Myślała o studiach w Białej Podlaskiej, choć kierunku jeszcze nie wybrała. Wszyscy ją lubili – koledzy i koleżanki mówią o niej, że była uśmiechnięta, chętnie im pomagała, zawsze można było z nią wybrać się na wycieczkę. Dyrektor szkoły mówi, że była pilna, sumienna, bardzo często pierwsza przychodziła do szkoły. - Zawsze się cieszyła, mówiła – nie martw się tato, będzie dobrze, była pełna radości – mówi Antoni Momont, ojciec Moniki. Monika co roku chodziła na pielgrzymki. W listopadzie, na Jasnej Górze, zostawiła kartkę z modlitwą. O co prosiła – pozostanie tajemnicą. - Pamiętam ją od pierwszej klasy liceum – mówi ks. Marian Banasiuk, katecheta. – Nie rzucająca się w oczy, bardzo cicha, spokojna. Na zdjęciach zawsze stawała tak, żeby jej nie było widać, żeby się nie pchać na pierwszy plan. Rzadko chodziła na zabawy, jednak ten Nowy Rok postanowiła powitać razem z koleżankami. Pojechała do dyskoteki w Suchowoli, oddalonej o 10 kilometrów od jej rodzinnej wsi. Na początku bawiła się z koleżankami, ale te po pewnym czasie zauważyły, że cały czas spędza z młodym mężczyzną. - Od razu mi się nie spodobał – mówi Aneta Bieniek, przyjaciółka Moniki. – Miał dziwny wyraz twarzy, oczy zdradzały coś dziwnego. Krótko po północy koleżanki straciły Monikę z oczu. O pół do ósmej nad ranem ciało dziewczyny znalazła mieszkająca w okolicy kobieta. Było częściowo rozebrane, na ziemi widać były ślady, świadczące, że ktoś je ciągnął. Policja, dzięki zapisom z kamery monitorującej dyskotekę w Suchowoli, szybko zidentyfikowała mężczyznę, który spędził Sylwestra z Moniką. Zatrzymano go po trzech dniach poszukiwań. 26-letni Sławomir S. 31 grudnia, gdy jego żona i maleńkie dziecko przebywały w szpitalu, pojechał do odległej o 100 km dyskoteki. Jego sąsiedzi są w szoku – mówią, że był normalnym, pracowitym młodym mężczyzną. Sławomir S. przyznał się do zbrodni. Podczas przesłuchania płakał. Za zabójstwo grozi mu dożywocie. - Żona od tego dnia jak nieprzytomna chodzi – mówi Antoni Momont, ojciec Moniki. - Nie wiem, jak to się dalej poukłada.

podziel się:

Pozostałe wiadomości