Mój Janosik jest obok

- Ludzie oceniają innych po tym, co widzą – jeśli para, która się kocha, mieszka osobno, to wydaje im się to podejrzane. A my byliśmy lepszą parą niż te, które mieszkają razem i nie mogą się porozumieć – mówi Agnieszka Fitkau-Perepeczko, żona Marka Perepeczki, świetnego aktora, który odszedł 17 listopada.

Agnieszka Fitkau i Marek Perepeczko poznali się podczas egzaminów do szkoły teatralnej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. - Pomyślałam – o Boże, jaki świetny chłopak! – mówi Agnieszka Fitkau-Perepeczko. – Wiedziałam, że coś z tego wyjdzie. Zagrali razem tylko w jednym filmie – serialu dla młodzieży ”Gniewko, syn rybaka”. Marek Perepeczko zagrał w nim rolę w stylu tych, z którymi potem go kojarzono. Już wtedy reżyserzy wykorzystywali emploi aktora – przystojnego, świetnie zbudowanego, wysportowanego. Idealnego do kina przygodowego. Jednak na początku kariery Perepeczko miał też okazję grać postaci bogatsze, godne jego dramatycznego talentu. - Wiedziałam, że liczy na coś więcej – mówi aktorka Magdalena Zawadzka. – Początki kariery zapowiadały taką szansę. Grał w dobrych filmach, różnorodne role. Potem zagrał Janosika, ale ”Janosik” to było widowisko. Później nie dostawał już ról na miarę swego talentu. Aktor nigdy jednak nie narzekał na to, że został w najlepszym momencie kariery raz na zawsze zaklasyfikowany i że zastopowało to jego artystyczny rozwój. Pogodny, obdarzony poczuciem humoru umiał się zdystansować wobec swojego kostiumu. Choć Janosika z czasem miał serdecznie dość. - Kiedyś jechaliśmy w windzie, weszło dwóch 10, 12-letnich chłopców – opowiada Agnieszka Fitkau-Perepeczko. – Zaczęli szeptać do siebie: patrz, patrz Janosik! Marek wskazał na mnie i zwrócił się do nich: a widzieliście tę babę jagę, z tym długim nosem i wielkimi zębami? Zaraz was zje! Małżeństwo Perepeczków to było niezwykłe złączenie dwóch silnych temperamentów. Kłócili się, ale po każdej kłótni szybko była między nimi zgoda. Marek często mówił do Agnieszki, że kocha jej awantury. - On był jak polano w ognisku, ona jak płomyczek, który po nim biega – mówi aktor Jerzy Bończak. Z początkiem lat osiemdziesiątych Agnieszka Perepeczko wyjechała na pokazy Mody Polskiej do Australii. To miał być krótki wyjazd, jednak została na wiele lat. - Marek mówił, że dołączy do mnie, ale zwlekał trzy lata – mówi Agnieszka Fitkau-Perepeczko. – Nie mógł się na to zdobyć. Tylko w Polsce czuł się jak u siebie. Aktor w Australii nie mógł znaleźć zajęcia. Po kilku latach wrócił do Polski. Agnieszka została nieco dłużej. Założyła tam firmę fotograficzną i zaczęła pisać książki, co robi do dziś. Kiedy i ona przyjechała do kraju, zamieszkali osobno. - Oni się bardzo kochali, ale może ich wysublimowana kultura sprawiła, że nie chcieli sobie przeszkadzać – mówi aktor Andrzej Iwiński. – Ale ciągle się widywali. Myślę, że ich związek dlatego tak ładnie przetrwał, bo znali umiar. Po powrocie do Polski Perepeczko nie grał wiele. Dostał kilka ról, ale nie bardzo odpowiadały one jego ambicjom. Wszystko zmieniło się, gdy objął dyrekcję Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. To był wreszcie jego świat. - Odżył wtedy – mówi aktor Cezary Pazura. – Absolutny znawca literatury, dramatu, żył tym teatrem. Myśmy się ”wpieniali”, że on nam tę Częstochowę przywozi na plan ”13 posterunku”. Jednak kadencja w teatrze skończyła się. Marek Perepeczko znów nie miał nowych, godnych siebie propozycji. Znalazł się na uboczu. - Po zwolnieniu wszystko zaczęło się smutnie toczyć – mówi Agnieszka Fitkau-Perepeczko. – Zaczął jeść, a gdy jadł, tył. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie zagrał już żadnej ważnej roli. Zmarł 17 listopada 2005 roku. - Będę dalej do niego mówiła – mówi Agnieszka Fitkau-Perepeczko. – Czuję jego obecność. Mam pewność, że włos mi z głowy nie spadnie, bo Janosik jest obok. Przeczytaj także:Dramat aktorkiKardynał na emeryturzePodróż za jeden uśmiech wciąż trwaZarozumiały z obowiązkuStanisław Mikulski – polski James BondGwiazda Heleny VondrackovejPowrót człowieka z czarną teczkąOpowieść o człowieku, który kocha jeśćMandaryna, najsłodsza pod słońcemW dżungli mi lepiej!Scyzoryk, scyzoryk - tak na mnie wołają!Powrót księdza DziwiszaBeatlesi z ZakopanegoKabaret pod opiekąPolska Brigitte BardotTomasz Zubilewicz – geograficzny terrorystaDoda, czyli błyszcząco, różowo, podarto i obcisłoPosłanka Beger? A kto to? Kwiatkowska ma skarbIść, ciągle iść w stronę słońcaDanuta Rinn kumpelCo wystarcza Tigerowi?Dwója z matmy, rock i wolnośćŻycie i śmierć BeksińskiegoChodź, pomaluj mój światZmienna EdytaUrban przeciągnięty za uszyCzarny AniołRosiewicz, spóźnialski perfekcjonistaTurnaua pasje utajoneMatka, pisz dalejVioletta Villas - Nigdy wam się nie zmienię ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości