Kornelia żyła w najbiedniejszej dzielnicy Gryfina. Mieszkała z narzeczonym, dwójką swoich dzieci, ojcem i sześciorgiem rodzeństwa. Niedawno zmarła matka dziewczyny. - Ona zajmowała się domem po śmierci mamy, bo tata dostał pracę. Wszelkie obowiązki przejęła Kornelia. Zajmowała się swoimi dziećmi i sześciorgiem rodzeństwa – wspomina Jadwiga Gardzińska, przyjaciółka rodziny. Kornelia urodziła pierwsze dziecko, gdy miała 16 lat. Z tego powodu sąd przyznał jej kuratora. - Matka coraz lepiej radziła sobie z opieką nad dziećmi. Tak dobrze, że sprawowała opiekę nad sześciorgiem swojego rodzeństwa – mówi Elżbieta Zywar, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie. - Rodzina nie budziła zastrzeżeń. Była biedna, ale nie patologiczna – dodaje Iwona Małek, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gryficach. Kilka dni temu doszło do tragedii. Kornelia kładła się spać. Nagle źle się poczuła. Wzięła środki przeciwbólowe, jednak ból się nasilał. Bogumił kilkakrotnie dzwonił na pogotowie, za każdym razem dyspozytorka odmawiała wysłania karetki. - Lekarka powiedziała, żeby zawieźć ją do lekarza rodzinnego. Mówiłem, że ani ja ani nikt w pobliżu nie ma samochodu. Mówiłem, że się bardzo poci i kłuje ją w klatce. Gdy dzwoniłem czwarty raz po karetkę, Kornelia zemdlała – wspomina Bogumił Starzyński, narzeczony. Po kilkudziesięciu minutach Kornelię pomógł przewieźć do szpitala kolega Bogumiła. Ale na ratunek było już za późno. - Pacjentka była bez oddechu, bez krążenia. Praktycznie w stanie śmierci. Pod opieką specjalistów i fachowców na pewno szanse na przeżycie są większe – powiedział Andrzej Gorzka, dyrektor szpitala w Gryficach. Czy dziewczyna przeżyłaby, gdyby przyjechała po nią karetka? Odpowiedzi na to pytanie szukają biegli. Przełożeni dyspozytorki podjęli już jednak decyzje o jej dyscyplinarnym zwolnieniu. - Nie umiem wyjaśnić, dlaczego dyspozytorka nie wysłała karetki. Powinna to zrobić. Może nie po pierwszym telefonie, ale po każdym następnym. To była kobieta z wieloletnim stażem, z odpowiednim wykształceniem medycznym. Po kursach. Miała wszelkie predyspozycje do pracy w pogotowiu – tłumaczy Monika Bąk, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. Przyjaciele rodziny uważają, że Kornelia umarła, bo była biedna. - Zlekceważono ich, bo to jest biedna rodzina. Pewnie biednym nie należy się pomoc – mówi Jadwiga Gardzińska, przyjaciółka rodziny. Od lat rodzina Korneli była pod opieką miejskiego ośrodka pomocy społecznej. Od razu po śmierci dziewczyny pracownicy ośrodka zaoferowali pomoc finansową ojcu osieroconych dzieci. - Będziemy się starać we dwóch, aby dać radę. Żeby wychować dzieci – mówi Henryk Baum, ojciec Kornelii. - Jakoś podołam wszystkiemu i zrobię dla kochanej Kornelii wszystko, by je wychować. Nie dam ich sobie odebrać – zapewnia Bogumił. Szpitalna sekcja zwłok wykazała u Korneli zapalenie błony śluzowej żołądka. Nieoficjalnie lekarze podejrzewają, że przyczyną śmierci było pękniecie wrzodu. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Gryficach. Dla dobra śledztwa nie udziela jednak szerszych informacji na temat przebiegu postępowania.