Miłosz P., partner pani Katarzyny pracował w Olsztynie, jako trener personalny i instruktor sztuk walki.
- Poznaliśmy się na 10-lecie klubu, w którym pracował. Był trenerem mojego brata. Uroczy, zabawny, pewny siebie, tym mnie ujął. I zapatrzony we mnie – opowiada Katarzyna Dziedzic. I przyznaje. – Między nami było bardzo dużo chemii, bardzo dużo emocji. Zakochałam się bez pamięci.
„Powolne osaczanie”
Na początku tego roku oboje przeprowadzili się do Gdańska. Wtedy w ich związku zaczęło się psuć.
- To było powolne osaczanie. Szliśmy razem na imprezy, praktycznie nie mogłam się odwracać, bo on twierdził, że szczuje facetów. Był zazdrosny. Wydawało mi się, że jest zakochany, że głupieje. Ale zaczęło się sprawdzanie telefonów. Miał pretensje, jak do kogokolwiek pisałam. Zabronił kontaktować się z najlepszą przyjaciółką, mówił, że ma na mnie zły wpływ – opowiada pani Katarzyna.
Wtedy Tomasz Dziedzic, brat pani Katarzyny zauważył, że jego siostra przestała wychodzić z domu.
- Przestała się też uśmiechać. Moi znajomi też to zauważyli – mówi.
Alkohol i sterydy
Zdaniem pani Katarzyny jej partner nadużywał alkoholu.
- W Gdańsku przez ostatni miesiąc pił do nieprzytomności, wracał późno z pracy i codziennie był pijany – przekonuje. I zaznacza, że mężczyzna po alkoholu stawał się agresywny.
- W szczególności, że brał sterydy. Z alkoholem powodują dużą agresję – mówi.
Niepokojące informacje dostawał także brat pani Katarzyny.
- Koledzy zaczęli dzwonić, że on jest człowiekiem agresywnym. Że szuka dziewczyny, która ma pieniądze – mówi Tomasz Dziedzic.
- Byłam na tyle głupia, że pobiegłam do niego i powiedziałam, że tak o nim mówią. Zaczął się wybielać. Mówił, że to wszystko przez nagonkę jego byłej żony, bo się na nim mści za to, że się z nią rozstał – opowiada pani Katarzyna.
Według niej w ostatnim czasie dochodziło między nią i Miłoszem P. do nieustannych kłótni. W dzień, kiedy miała zostać pobita także doszło do sprzeczki.
- O to, że on jest cały czas pijany i cały czas siedzi w telefonie. Około godz. 21 zobaczyłam, że pisze do klientki, z którą miał zajęcia. Napisał: „Cześć mała, czemu uciekasz?”. Jakieś bzdury. Jak zauważył, że to zobaczyłam… wtedy to się stało. Próbowałam uciec do łazienki. Kiedy szarpnął drzwi to wiedziałam, że mnie zatłucze. Złapał mnie za ręce, wziął moje włosy i zaczął bić moją głową o podłogę. Nagle przestał. Wstałam. Zobaczyłam, że jestem cała we krwi. Jak mnie uderzał to czułam, że mi coś pęka w twarzy. Wtedy spojrzał na mnie przerażonymi oczami, że tego nie zrobił. Żeby nigdzie nie dzwonić. Powiedziałam, że zadzwonię. On wtedy uciekł z mieszkania – relacjonuje kobieta.
Zarzut pobicia
36-letni Miłosz P. został zatrzymany przez policję. Usłyszał zarzut pobicia, za co grożą mu dwa lata więzienia. Wyszedł na wolność, ale ma zakaz kontaktowania się i zbliżania do pani Katarzyny. Udało nam się porozmawiać ze znajomymi Miłosza P. Prosili o zachowanie anonimowości.
- Znam go ponad 20 lat. Zawsze kreował się na samca alfa, a nawet szefa wszystkich szefów. Również takie miał podejście do kobiet. Zazwyczaj silną ręką trzymał partnerki. Sprawdzał im telefony, miały zakaz wychodzenia bez jego wiedzy i zgody – opowiada jeden z mężczyzn.
Inny dodaje.
- Był człowiekiem całkowicie nieobliczalnym. Potrafił rozbić komuś szklankę na twarzy. Bez powodu. Jak ktoś się krzywo spojrzał to podchodził i załatwiał sprawę. Siłą i agresją – mówi. I dodaje. - Dobrze, że on jej nie zabił.
Sprawy w sądach
Miłosz P. był już karany za groźby karalne i pobicie. Na początku tego roku skazany został na karę sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. W sądach toczą się przeciwko niemu dwie inne sprawy - za niepłacenie alimentów oraz za udział w bójce.
W sprawie pobicia pani Katarzyny Miłosz P. opublikował w internecie oświadczenie. Przekonuje o swojej niewinności.
- Gdybym to zrobił przy swojej wadze 100 kg, przy wyciskaniu bardzo dużych ciężarów na siłowni, przy sztukach walki, które od kilkunastu lat trenuje to w najlepszym przypadku, by leżała kilka tygodni w szpitalu. Ja bym siedział w więzieniu. A szczerze uważam, że by już nie żyła – twierdzi Miłosz P.
Inna wersja zdarzeń
Mężczyzna przedstawia też inną wersję wydarzeń.
- Wyrwała mi telefon. Pobiegła do łazienki, zamknęła za sobą drzwi. Wstałem do niej. Usłyszałem, że w coś uderzyła. Upadła. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Kasię leżącą jak długa. Kasia powiedziała, że ją poturbowałem w ten sposób. Chwyciłem za włosy i zacząłem uderzać twarzą o kafelki w łazience – opowiada w nagraniu.
Miłosz P. podważa wiarygodność partnerki i jej brata.
- Krzyknęła: „U... cię, jak wszystkich”, chwyciła za telefon i zaczęła dzwonić do swojego brata, który ma dziwne powiązania w różnych światkach gangsterskich, przestępczych. Popatrzyłem tylko na Kasię, powiedziałem: „Kasia, nie wiem, dlaczego mi to robisz, ale jesteś nienormalna – mówię - jesteś po prostu nienormalna. Ja już mam tego dość, wychodzę, nie chcę cię znać” – słyszymy w nagraniu.
Zarzutom stanowczo zaprzecza temu brat pani Katarzyny.
- Filmik, w zaciszu domu nagrać może każdy. Nikt nie zadaje pytań – mówi i pokazuje inne nagrania.
- Na tych nagraniach jest bez wątpienia jego głos. Grozi swojej byłej partnerce lub byłym partnerkom. Nie wiadomo, czy te słowa odnoszą się do jednej osoby, czy dwóch. Mamy te nagrania – mówi Tomasz Dziedzic.
Słuchać na nim wulgarne teksty.
„Chwycę ją za włosy, ściągnę do parteru i będę tak napi…ć, aż połamię jej żuchwę, aż ku…a będzie miękka. Myślisz, że masz do czynienia z jakiś żulem, który się wkurzył, czy ze „specjalsem”, który, jak trzeba to urżnie łeb”, słyszymy.
„Godziłam się na to, bo kochałam”
Pani Katarzyna przyznała, że jej pobicie nie było jedyną sytuację, w której jej były partner stosował wobec niej przemoc fizyczną.
- Ciężko mi o tym mówić, bo to jest osobiste. Miłosz często w łóżku stosował przemoc. Mówił, że to go podnieca. Tamtego wieczoru nagrałam to, bo przesadzał. Był tak pijany, że się go bałam. Nigdy nie miał oporów, żeby mnie uderzyć. Godziłam się na to, bo kochałam. Myślałam, że jak mu to sprawia przyjemność to musze tak robić, żeby nie odszedł – opowiada pani Katarzyna.
- Wierzyłam w jego kłamstwa, które mówił patrząc prosto w oczy. Myślałam, że wszystko się ułoży, ale się nie ułożyło – przyznaje pani Katarzyna.