Miał dość hałasu boiska. Poszedł do sądu i wygrał. „Nasze dzieci nie mają gdzie grać”

TVN UWAGA! 5024583
TVN UWAGA! 311000
Decyzją sądu korzystanie z przyszkolnego boiska piłkarskiego w Puławach zostało ograniczone, bo przeszkadzało jednej, mieszkającej w pobliżu rodzinie. Powodem miał być nadmierny hałas i zbyt mocne oświetlenie.

Orlik

Wybudowany za milion złotych orlik przez lata funkcjonował wzorowo. Boisko wykorzystywano m.in. do treningów piłkarskich. Jeden z sąsiadów miał dość hałasów, szczególnie w godzinach wieczornych. Przeszkadzało mu również oświetlenie, które uznał za zbyt oślepiające.

- Ze świateł korzystamy tylko w październiku i listopadzie, kiedy wcześniej robi się ciemno. Światła przy boisku do koszykówki są włączane sporadycznie – odpowiada Bernard Bojko, opiekun orlika, trener.

Sąsiedzi mieszkający niedaleko boiska szkolnego poszli do sądu, pozywając miasto Puławy. Sąd przyznał im rację. Zgodnie z wyrokiem w regulaminie boiska zaszły daleko idące zmiany.

- Nie możemy zrozumieć, jak to się stało, że bez żadnych badań poziomu hałasu i oświetlenia ktoś podjął decyzję, że orlik ma być zamknięty – mówi jedna z mieszkanek Puław.

Wyrok sądu jest prawomocny i nie można się od niego odwołać. Na wniosek sąsiadów boiska sąd zakazał używania obiektu wszystkim, którzy nie są uczniami szkoły podstawowej, na terenie której znajduje się orlik. W uzasadnieniu wyroku czytamy, że sąsiedzi powoływali się na ogromny hałas, na treningach miało być odbijanych czterdzieści piłek na raz, a na trybunach skandować mieli kibice, grający na wuwuzelach.

- Wszystkim, jak tu siedzimy burzy się krew. Jak cel jednostki może być nadrzędny nad celem ogółu. Promujemy sport, a tu się zamyka boisko. Nie mogę tego pojąć – dodaje Anna Soboń, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Puławach.

Pozew

Próbowaliśmy się umówić z mieszkańcem, który wniósł pozew. Nie spotkał się z nami.

- Rozumiem problem społeczny, ale w Puławach jest kilkanaście boisk – powiedział w rozmowie telefonicznej.

W pozwie sądowym mężczyzna sugerował, że światło jest tak mocne, że spacerując po ogrodzie można się patrzeć jedynie w ziemię, a nieustanny hałas nie pozwala mu pracować. Sąd uwierzył we wszystkie twierdzenia. Nikt jednak nie był na miejscu i nie sprawdził, jak w rzeczywistości wygląda problem.

- Jeżeli w postępowaniu cywilnym chcemy coś udowodnić, to naszym obowiązkiem jest wnioskowanie o przeprowadzenie konkretnego dowodu. Urząd miasta [będący stroną – red.] nie wnioskował o przeprowadzenie go – tłumaczy Barbara Markowska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie.

Państwo, którym przeszkadzało boisko, wszystko skrupulatnie opisali, opowiedzieli i uargumentowali. W odpowiedzi urząd miasta nie przekazał żadnego dowodu, który przekonałby sąd. Urzędnicy nie złożyli też wniosku o przeprowadzenie koniecznych badań, a co więcej, ówczesny prezydent Puław nawet nie stawił się na przesłuchanie. Obecny włodarz miasta twierdzi, że o niczym nie wiedział.

- Spróbujemy zrobić kasację tego wyroku, napisać do rzecznika praw dziecka i obywatelskich. Mieszkańcy się w tę sprawę angażują, zbierają podpisy. To jedyne realne kroki, jakie możemy podjąć w tej sprawie – obiecuje prezydent Puław Paweł Maj.

Młodzi piłkarze

Z przyszkolnego boiska najczęściej korzystały dzieci, które nie tylko się na nim bawiły, ale również poznawały ducha sportu.

- Plac zabaw i orlik to jedyne miejsca na tym osiedlu, gdzie mogą spotykać się nasze dzieci. Ten wyrok jest krzywdzący przede wszystkim dla nich – mówi Agata Chołaj-Sułek z Rady Rodziców przy Szkole Podstawowej nr 4 w Puławach.

Na boisku, pod okiem trenera i opiekuna Bernarda Bojka zawiązała się drużyna, która zagrała w finale turnieju „Z podwórka na stadion” rozgrywanego na Stadionie Narodowym w Warszawie. Młodzi zawodnicy z Puław zdobyli drugie miejsce w kraju.

- Podstawowa rzecz to jest baza, takie boisko dla tych dzieci to coś wspaniałego. Mieli swoje miejsce do trenowania – mówi trener Bernard Bojek.

- Chcielibyśmy, żeby to boisko funkcjonowało dalej w tym samym miejscu. Będziemy próbować do skutku przekonać tego pana i pokazać mu, co zrobił naszym dzieciom - dodaje Katarzyna Kozak, matka jednego z młodych piłkarzy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości