Marta wyszła z domu na początku lutego. Jak co dzień – powiedziała matce „no to idę, cześć”. W jej zachowaniu matka nie zauważyła nic niepokojącego. Dziewczyna uczyła się dobrze, chodziła do szkoły muzycznej, chciała założyć własny zespół. Jak na swój wiek miała poważne, konkretne plany – kilka dni przed zniknięciem zastanawiała się z matką, jakie studia wybrać – prawo czy medycynę. - Miła, dusza towarzystwa – mówi Konstancja Zielińska, przyjaciółka Marty. – Wszyscy ją lubili. Myśleliśmy, że uciekła z chłopakiem, albo, że w domu była jakaś awantura. Dziewczyna prowadziła własne blogi. Ostatni nazwała ”Krew i łzy”. 3 lutego umieściła w nim ”List do Boga”. Wprost wyraziła tam swoje pragnienie samobójstwa: ”Daj mi odwagę, aby się zabić. Duszę się w swoim ciele, próbuję wszystkiego, aby uśmierzyć ten ból. Daj mi odwagę, aby przywiązać sznur do swojej szyi, aby choć jeden raz mocniej przycisnąć żyletkę do skóry”. - Blog jest rozpaczliwym zaklejeniem dziury, pustki, wynikającej z tego, że koledzy, przyjaciele, rodzina, są niedostępni - mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. - Mogą być obok, w tym samym mieszkaniu, a psychicznie są oddaleni. Dyrektorka szkoły, do której chodziła Marta zauważa, że tak wrażliwe młode osoby, jak Marta, u progu dojrzewania przeżywają podobne problemy – też często czują głęboki smutek, niezrozumienie, samotność. Marta w swoim blogu nie pisała o konkretnych powodach swojego zagubienia. - Trudno kogokolwiek winić bezpośrednio – mówi o śmierci dziewczyny Mariola Łuszczewska, dyrektorka Gimnazjum w Zespole Szkół Alternatywnych w Kłodzku. – Był moment, kiedy potrzebowała kogoś i kogoś w tym momencie zabrakło. Marta mieszkała z matką, ojczymem i dwójką braci. Jej rodzice rozwiedli się. Matka Marty, kiedy reporterka UWAGI! przygotowywała pierwszy materiał o zaginięciu dziewczyny, wyrzucała sobie, że nie dość interesowała się tym, co jej córka pisze w swoim blogu. Mówiła, że nie robiła tego, bo nie chciała nadmiernie ingerować w jej sprawy – tak, jak jej rodzice nadmiernie nie ingerowali w to, co ona robiła, gdy miała 13 lat. 13 marca wiszące na drzewie w polu w pobliżu Kłodzka ciało Marty znalazł rolnik. Lekarska obdukcja wykazała, że powiesiła się pod koniec lutego lub na początku marca, miesiąc po zaginięciu. Policja szukała jej w mieście, w okolicy, prowadziła wywiad wśród znajomych. Bez skutku. Co w tym czasie działo się z dziewczyną? - Ten miesiąc był okresem absolutnej samotności, rozpaczy, depresji, smutku, rozczarowania – mówi prof. Zbigniew Nęcki. – Gdyby pojawiła się wtedy pomocna dłoń, nie doszłoby do tej strasznej, niepotrzebnej tragedii. Przeczytaj:Krew i łzy