Ogrodzenia jak pułapki. „Łoś konał w męczarniach”

"Łoś konał w męczarniach"
„Łoś konał w męczarniach”
Ogradzające domy i działki płoty potrafią być śmiertelnie niebezpieczną pułapką dla dzikich zwierząt. Kilka dni temu na #tematdlauwagi dostaliśmy zgłoszenie o łosiu, który nabił się na ogrodzenie pod Toruniem i zginął w ogromnych męczarniach.

- Widać, że na ogrodzeniu jest jeszcze krew – pokazuje zastępca nadleśniczego Ireneusz Norbert Jałoza. I dodaje: - To straszne w jakich cierpieniach zginął ten łoś. W zasadzie był nadziany brzuchem na ogrodzenie. Pomału konał w męczarniach.

Zdaniem naszego rozmówcy łoś mógł mieć dwa lata.

- Nie miał jeszcze poroża. Raczej była to młoda samica – przypuszcza Ireneusz Norbert Jałoza.

Łoś zginął w zalesionym terenie, godzinę drogi od Torunia. Piękną przyroda przyciąga w tamte okolice coraz więcej osób, które budują tam domy.

Naturalne szlaki migracyjne zwierząt

- Łącznie na naszych oczach zginęły tam cztery łosie i jeden koziołek – wylicza Piotr Łopacki, który ma dom w okolicy.

- Jeden z łosi miał takie spotkanie z płotem, że rozpruł sobie brzuch, upadł za płotem i skonał w męczarniach, a właściciel płotu twierdzi, że w okolicach jego ogrodzenia zdechł przypadkowo. I że to nie ma nic wspólnego z jego płotem – oburza się pan Piotr.

To okolica, w której zwierzęta schodzą się, kierując się do wodopoju.

- To są bardzo suche, sosnowe lasy. One idą do jednego z niewielu tutaj zbiorników – tłumaczy Ireneusz Norbert Jałoza.

- Zwierzęta żyły na tych terenach od pokoleń. To my przyszliśmy na ich teren, zaczęliśmy budować budynki mieszkalne, drogi, płoty i poprzecinaliśmy ich naturalne szlaki migracyjne – dodaje zastępca nadleśniczego.

Jak sprawę tłumaczy właściciel ogrodzenia?

Płot, który powstał w tamtym miejscu grodzi jedynie większą połać lasu. Właściciel działki mieszka w zupełnie innym miejscu. Udało nam się z nim skontaktować.

- Działka ogrodzona jest od 2010 roku, a problem zaczął się dopiero w 2022 roku, jak powstały domy, szczególnie jeden nad jeziorem – twierdzi mężczyzna.

- [Dochodzi do tego – red.] na moim płocie, dlatego, że panie, które kablują na mnie, zasłoniły im możliwość dostępu do wodopoju, który jest wielowiekowy. Moje ogrodzenie jest dalej, nie ma znaczenia. Ale łosie są takie jakie są i na to się nic nie poradzi. To nie jest jedyne miejsce dostępu, żeby zaspokoiły swoje pragnienie – przekonuje nasz rozmówca.

Jego zdaniem zwierzęta znalazły sobie inne miejsce dostępu do wody.

- To była jakaś zabłąkana sztuka – stwierdza mężczyzna.

Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że to nie była to zabłąkana sztuka, bo zwierząt zginęło w tym miejscu już więcej. W związku z tym od kilku lat piszą do wszelkich instytucji alarmując, że ten płot jest niebezpieczny dla zwierząt.

- Mam decyzję PINB-u, że to ogrodzenie jest prawidłowe. Gdyby nie domy, które powstały i zabrały naturalny wodopój zwierzętom, to by nie było żadnego problemu – twierdzi właściciel ogrodzenia.

O sprawę ogrodzenia zapytaliśmy w powiatowym nadzorze budowalnym.

- Nadzór budowalny nie zajmuje się łosiami, ale mogę wypowiadać się na temat ogrodzenia – stwierdza Sebastian Krzych, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla powiatu toruńskiego ziemskiego.

Obowiązujące przepisy wykonawcze do prawa budowlanego wprowadzają zasadę zgodnie z którą nie można budować ogrodzenia stanowiącego zagrożenie dla ludzi i zwierząt. Dodatkowo, przepisy te zabraniają umieszczania na ogrodzeniach, na wysokości mniejszej niż 1,8 m, elementów takich jak: ostre zakończenia, drut kolczasty czy tłuczone szkło. I tu powstaje pole do różnych interpretacji tych przepisów.

- Ogrodzenie nie przekracza 1,7 metra. To jest ogrodzenie jednorodne, nie ma żadnych dodatkowych elementów, które celowo mogłyby służyć za zagrożenie dla kogokolwiek – mówi inspektor Sebastian Krzych.

Zupełnie inne zdanie na temat tego, czy ten konkretny płot stanowi zagrodzenie ma druga instancja, czyli wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego.

- Zgodnie z przepisami ogrodzenie nie powinno stanowić zagrożenia ani dla ludzi, ani dla zwierząt, a ogrodzenie zakończone jest ostrymi końcami, które powoduje, że zwierzęta zabijają się na ogrodzeniu. W związku z tym jest niezgodne z warunkami technicznymi – mówi Marek Chorzępa, kujawsko-pomorski inspektor nadzoru budowlanego.

- Stwierdziliśmy nieważność decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i wyeliminowaliśmy ją z obrotu prawnego – zaznacza inspektor Marek Chorzępa.

Co dalej z ogrodzeniem?

A to oznacza, że po latach walki z niebezpiecznym płotem pojawiło się światełko w tunelu. W ten sposób wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego spowodował, że powiatowy inspektor będzie musiał nakazać właścicielowi by ten przerobił konstrukcje płotu tak, by był on bezpieczny albo rozebrał ogrodzenie.

- Ten płot w mojej ocenie spełnia warunki techniczne jakim powinien odpowiadać. Jego stan techniczny również nie budzi naszych wątpliwości. Natomiast to, że mojego zdania nie podziela wojewódzki inspektor jest spowodowane w mojej ocenie możliwością interpretacji tego przepisu. Jest on w mojej ocenie niejednoznaczny – odpowiada inspektor Sebastian Krzych.

- Bez względu na to, czy jest problem czy nie, ja to ogrodzenie zrobię, żeby było bezpieczniejsze. Będą u góry na tych ostrzach zamontowane kątowniki, wzdłuż. Robię to tylko z dobrej woli. Temat powinien się zakończyć, aczkolwiek nie sądzę, że to ja powinienem wydawać pieniądze, bo tam są duże pieniądze, ale je wydam, trudno się mówi – stwierdza właściciel ogrodzenia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości