Kłopoty pani Małgorzaty i jej mamy z zakładem energetycznym Stoen zaczęły się cztery lata temu, kiedy kupiły mieszkanie na Saskiej Kępie w Warszawie. Pomimo tego, iż kupiły tylko mieszkanie, Stoen przez cztery lata wysyłał faktury za energię elektryczną wykorzystywaną w garażu należącym do poprzedniego właściciela. Tłumaczenia nie wystarczały pracownikom zakładu energetycznego. - Za każdym razem, kiedy dostawałyśmy te faktury, składałyśmy ustne i pisemne wyjaśnienia. Nazbierało się tych faktur 12 sztuk i pomimo tak licznych wyjaśnień, okazało się, że nic nie zrobili w tej sprawie – wspomina pani Małgorzata. - Wiedzieliśmy jedynie, że jest ona właścicielką mieszkania, nie mieliśmy żadnych informacji, kto jest właścicielem garażu– wyjaśnia Joanna Kalbarczyk, dyrektor Biura Obsługi Klienta i Bilingu, Stoen S. A. - Zgodnie z wieloletnią praktyką, wyszliśmy z założenia, że mimo iż ona nie jest jego właścicielką notarialną, to jest jego użytkowniczką i przesyłaliśmy wszystkie te korespondencje – kontynuuje Joanna Kalbarczyk. W mieszkaniu pani Małgorzaty i jej mamy odcięto prąd. Sprawa trafiłą do sądu i ten w postępowaniu uproszczonym wydał decyzję, że kobiety powinny zapłacić zaległe faktury. - To postępowanie polega na tym, że sąd nie prowadzi szczegółowego postępowania dowodowego, przyjmuje jako prawdziwe dokumenty i twierdzenia, które są zawarte w aktach sprawy – tłumaczy Włodzimierz Czechowicz, v-ce prezes Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi. Od tego postanowienia przysługiwało odwołanie i możliwość przedstawienia swoich racji. Wobec tak niesprawiedliwej decyzji kobiety zwróciły się o pomoc do redakcji UWAGI! Okazało się, że dopiero taka interwencja usunęła skutki błędu pracowników sprzed czterech lat.