Kamienice wokół rynku w Bochni (woj. małopolskie) mają ścisłą zabudowę. Przy jednej z pierzei remontowana jest jedna z kamienic. Wiosną usunięto z niej całe wnętrze, zachowując jedynie ścianę frontową. Wewnątrz codziennie pracował ciężki sprzęt. W sąsiedniej kamienicy zaczęły pękać ściany. Mieszkańcy zwrócili się z prośbą o pomoc do władz miasta, do którego należy nieruchomość. - Od sufitu do dołu były pęknięcia, że można było wsadzić rękę – mówi Janina Górka, mieszkanka kamienicy. – Widziałam przez nie plac budowy. Burmistrz Bochni poinformował o sytuacji Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Bochni. Ten po trzech miesiącach od zgłoszenia przeprowadził kontrolę. Jak mówią mieszkańcy, inspektorzy uznali, że nie ma zagrożenia dla budynku. W końcu szef nadzoru budowlanego w Bochni poprosił eksperta o opinię na temat uszkodzonych budynków. Ten natychmiast nakazał przerwanie prac z użyciem ciężkiego sprzętu i jak najszybsze wzmocnienie uszkodzonych ścian. Ale było za późno. W zamieszkanej kamienicy zawaliły się strop i ściany. Mieszkańcy w popłochu uciekli z domu, nie zdążyli nawet zabrać niezbędnych rzeczy, nie mówiąc o meblach. Szef nadzoru budowlanego w Bochni tłumaczy teraz, dlaczego jego urzędnicy nie sprawdzili, czy nie ma groźby katastrofy. - Spraw w inspektoracie jest mnóstwo – mówi Adam Kobiela, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bochni – a obsada personalna jest bardzo mała. Mamy działania akcyjnie, które nas odrywają od bieżących spraw. Na szczęście nie zginęli ludzie. Tymczasem dziennikarze UWAGI!, po przeanalizowaniu projektu przebudowy, odkryli, że urzędnik powiatowego nadzoru budowlanego w Bochni jest współautorem projektu remontu. Taka sytuacja jest niezgodna z wytycznymi głównego inspektora nadzoru budowlanego - w 2008 roku zakazał on urzędnikom prowadzenia prywatnej działalności, która może mieć wpływ na rzetelność i bezstronność ich pracy zawodowej. - Nie ma narzędzia prawnego, które mogłoby to wymusić na inspektorach – mówi Artur Kania, zastępca małopolskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego w Krakowie. – Pracownik z Bochni miał zgodę od szefa inspektoratu. Nie ma naruszenia prawa, jest naruszenie etyki zawodowej. Trwa postępowanie wyjaśniające i do jego zakończenie nie będziemy wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Chodzi o ruchy personalne i szukanie osób odpowiedzialnych za to, co się przy bocheńskim rynku stało. Okazało się tymczasem, że inwestor prowadził remont w oparciu o inny projekt budowlany niż ten, na który miał pozwolenie. - Przyczyną zawalenia się budynku jest nieprawidłowo prowadzona po sąsiedzku budowa, gdzie niezgodnie z projektem były podbijane fundamenty – mówi Krzysztof Bień, architekt. – Prawdopodobnie wykonawca chciał obniżyć koszta i podkopał wspólną ścianę obu budynków. Zawinił cały proces budowy i nadzoru nad nią. Inspektor prawdopodobnie współpracował z wykonawcą zamiast zakazać budowy. Inna kamienica, która również sąsiaduje z placem budowy także jest uszkodzona. Dopiero po katastrofie poważnie potraktowano skargi mieszkańców - pojawiły się informacje o zagrożeniu. Inspektorzy wyłączyli ostatnie piętro z użytkowania. Zmianie uległo także stanowisko wojewódzkiego inspektoratu w Krakowie. Kilka dni po pierwszej rozmowie reporterki UWAGI! z jego wiceszefem, odwołany został inspektor nadzoru budowlanego w Bochni. - Nadal nie stwierdziliśmy, by powiatowy inspektor złamał przepisy prawa – mówi Artur Kania, zastępca małopolskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego w Krakowie. – Wojewódzki inspektor stracił jednak do niego zaufanie i zwrócił się do starosty o jego odwołanie. Poszkodowani mieszkańcy otrzymali lokale zastępcze. Czekają na nowe mieszkania. Prokuratura Rejonowa w Bochni prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy budowlanej. Zbada również wątek niedopełnienia obowiązków służbowych przez urzędników nadzoru budowlanego.