- Do przedsionka kościoła wszedłem w czapce i tam zostałem zaatakowany przez cztery osoby. Na końcu ksiądz zerwał mi czapkę – opowiada pan Bartosz. Mężczyzna złożył doniesienie o napaści, ksiądz z kolei oskarżył go o pobicie. Dodatkowo po latach parafianie oskarżyli go o obrazę uczuć religijnych.
Całe zajście nagrał monitoring świątyni. Widać na nim szamotaninę, i powalenie na ziemię bohatera naszego reportażu przez księdza i związane z nim osoby. Jednak to ksiądz uznał, że został zaatakowany i złożył doniesienie na policję.
Ten z pozoru błahy incydent z pasterki miał swoje wieloletnie konsekwencje. Prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie, wskazując w jednym z uzasadnień, że to ksiądz był stroną agresywną i to jego zachowanie doprowadziło do szamotaniny. Mimo tego w listopadzie 2018 roku postępowanie wznowiono i skierowano akt oskarżenia przeciwko Bartoszowi Horbowskiemu. Sąd pierwszej instancji uznał Bartosza winnym pobicia księdza.
Sąd Okręgowy w Świdnicy uchylił w całości ten wyrok i umorzył postępowanie przeciwko panu Bartoszowi. Prowadząca sprawę sędzia wskazała liczne uchybienia w działaniach prokuratury i Sądu Rejonowego w Kłodzku. W opinii sędzi prowadzącej sprawę akt oskarżenia nigdy nie powinien powstać, a cała sprawa nie powinna trafić na wokandę. Prokuratura wniosła jednak kasację od wyroku, którą Sąd Najwyższy odrzucił.
Jednak to nie był koniec tej sprawy. Równolegle do procesu o pobicie toczyła się sprawa o obrazę uczuć religijnych. Parafianie i ksiądz po trzech latach od pasterki uznali, że ich uczucia religijne zostały urażone.
1 marca Sąd Rejonowy w Kłodzku uniewinnił naszego bohatera po dwuletnim procesie.
- Faktem jest, że doszło do żenującej i niepotrzebnej sytuacji – uzasadniał sędzia Robert Truczka – Świadczą o tym zeznania świadków i nagranie monitoringu.
Sędzia w dalszej części zauważył, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i wszystkie strony w jakiś sposób zachowały się niewłaściwie. Jednak Pan Bartosz nie miał zamiaru swoim zachowaniem nikogo urazić, więc o jego winie nie może być mowy.
- To była niesamowicie kuriozalna i precedensowa sprawa – mówi reprezentująca Pana Bartosza Radczyni Prawna Zuzanna Pawlikowska. I dodaje: Podstawą zarzutu było wejście do sanktuarium w nakryciu głowy i szarpanie księdza ubranego w szatę liturgiczną, które doprowadziło do rozsypania opłatków. Kardynalnym dowodem w sprawie był monitoring. Zachowanie Pana Bartosza było odpowiedzią na przebieg sytuacji. Bardzo się cieszymy, z tego rozstrzygnięcia.
Wyrok nie jest prawomocny, adwokat księdza i Parafian zapowiedział apelację.