Ośmioletni Bartek został potrącony przez dwa auta. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przewiózł go do szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. To Centrum Urazowe, które 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu powinno być gotowe do przyjęcia najciężej rannych pacjentów. Lekarze pełniący dyżur tego dnia nie podjęli akcji ratunkowej i skierowali śmigłowiec do innego szpitala. Bartek zmarł. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Dyrekcja zawiesiła dwóch lekarzy: chirurga i pediatrę. Pediatra Jacek K., jest równocześnie kierownikiem jednej z podstacji pogotowia ratunkowego we Wrocławiu i koordynuje pracę zespołów ratunkowych. W 2006 roku, jako lekarz karetki pogotowia został wezwany do pacjentki. Krystyna W. skarżyła się na bóle w klatce piersiowej. Lekarz zbadał ją, ale nie wykonał właściwych badań i nie skierował jej do szpitala. Kobieta po dwóch dniach zmarła w domu. Doktor Jacek K. został oskarżony o narażenie pacjentki na utratę zdrowia i życia. Sąd Rejonowy we Wrocławiu skazał go na 6 miesięcy pozbawienia wolności, z zawieszeniem na dwa lata.
Lekarz nie chciał rozmawiać na ten temat z dziennikarzami Uwagi! Dyrekcja Pogotowia Ratunkowego nie wiedziała, że dr Jacek K. był już kiedyś skazany. - Chciałbym o tym wiedzieć. Akurat tak się złożyło, że nie wiedziałem. Weźmy też pod uwagę, że ja tu jestem od pół roku, mając wiele różnych innych zadań organizacyjnych. Rzeczywiście nie sprawdzałem kart osobowych naszych 900 pracowników, a tylu mamy. Po prostu nie byłoby na to czasu, poza tym nie mam też w tym przyjemności – wyjaśnił Andrzej Czyrek zastępca dyrektora ds. lecznictwa Pogotowia Ratunkowego we Wrocławiu. Rozumiem, że ten wyrok nie obejmował odebrania prawa wykonywania zawodu. A jeżeli sąd nie odbiera prawa wykonywania zawodu, bądź zawiesza karę to znaczy, że pracownik może ten zawód wykonywać – powiedział TVN dyrektor Czyrek.
Doktor Jacek K. jest także wykładowcą na jednej z prywatnych uczelni. Z przyszłymi ratownikami prowadzi wykłady „Medyczne czynności ratunkowe” oraz „Transport w stanie zagrożenia życia”.
Drugi z zawieszonych lekarzy chirurg Zdzisław F. nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. W rozmowie telefonicznej powiedział, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a odpowiedzialność za śmierć chłopca spoczywa tylko na opiekunach, którzy nie przypilnowali chłopca.
Szpital Uniwersytecki odmówił komentarza zasłaniając się prokuratorskim śledztwem. Uniwersytet Medyczny, któremu podlega szpital w ubiegłym tygodniu opublikował wyniki kontroli. Z raportu wynika, że doszło do błędów. Lekarz koordynator z Urzędu Wojewódzkiego organizujący całą akcję powinien wybrać inny szpital. Według kontrolujących powinien to być szpital im. Marciniaka, który całodobowo pełni dyżur chirurgii dziecięcej i neurochirurgii. Krytycznie oceniono także postawę lekarzy , którzy w pierwszej kolejności powinni ratować życie rannego chłopca, zająć się diagnostyka w warunkach oddziału ratunkowego, a nie odesłać go do innego szpitala.
Po emisji zapowiedzi programu skontaktowała się z nami Monika Kowalska, rzecznika szpitala, twierdząc, że kierownictwo placówki nie wiedziało o wyroku i zwróciło się do sądu z prośbą o udostępnienie jego treści.
Rzecznik poinformowała nas, że powołano pełnomocnika SOR-u, którego zadaniem będzie stworzenie nowego modelu funkcjonowania oddziału, przede wszystkim musi zostać skrócony czas oczekiwania pacjentów. Więcej o tej sprawie dziś w Uwadze! o 19.50
Archiwalny reportaż o wrocławskim szpitalu:
http://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/ile-warte-jest-zycie-pacjenta,144943.html