W czasie zamachu w szkole podstawowej w Brześciu Kujawskim było około 500 dzieci.
18-letni napastnik Marek N. jest byłym uczniem tej szkoły, dlatego wiedział jak wejść do niej niepostrzeżenie. Sprawca najpierw postrzelił 59-letnią woźną. Dwie kule trafiły ją w pierś. Drugą jego ofiarą była uciekająca po schodach 12-letnia Oliwka.
- Wchodziłem powoli po schodach. Obserwowałem, gdzie on [napastnik – red.] jest, w pewnym momencie szybszym krokiem wleciałem na górę. Patrzyłem mu w oczy i mówiłem: „Synek, co ty najlepszego zrobiłeś”. Powiedziałem, żeby zdjął czapkę, odłożył okulary i telefon. Potem, żeby położył się na ziemi. Zrobił jak mu kazałem. Potem rozłożył ręce, przeszukałem go. Wykręciłem mu lewą rękę do tyłu. Kazałem mu wstać. Zrobił to i wtedy wyprowadziłem go przed szkołę. On sam nic nie mówił – opowiada Krzysztof Gorzycki.
Podczas, gdy mężczyzna obezwładniał napastnika dyrektor szkoły pomagała ratować postrzelone dwie osoby: woźną oraz 12-letnią uczennicę Oliwkę.
- Jak wbiegłam do gabinetu. To widziałam Oliwkę i mnóstwo krwi. Bałam się, że uszkodzona jest tętnica. Uciskałam to miejsce i krew leciała coraz mniej – mówi Danuta Kuczyńska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1.
Udało nam się porozmawiać z ojcem postrzelonej 12-latki.
- Córka w szoku powiedziała, że czuła jak on strzelał, ale nie czułam bólu. Mówiła, że czekając na transport do szpitala w Toruniu też nic nie czuła. Martwiła się o nas i inne dzieci. Lekarze się temu dziwią. Mówili, że to jest niemożliwe, żeby jej nie bolało. Mówili, że ona jest tak twarda psychicznie, że nie okazuje po sobie bólu.
„Odbierałam to, jako żart”
Przyjaciółka Marka N. uważa, że jest on chory i nikt nie potrafił mu do tej pory pomóc, mimo, że leczył się psychiatrycznie. Ona sama nie wiedziała, że chłopak przygotowuje się do krwawego zamachu.
- Wiedziałam, że interesuje się pirotechniką i zgłębiał ten temat, ale nie wiedziałam, że planuje coś takiego.
Mówił o zamachach?
- Marek ma strasznie specyficzne poczucie humoru, czarny humor. Mówił o takich rzeczach, ale odbierałam to, jako żart. Nie sądziłam, że będzie w stanie kiedykolwiek to zrobić.
Przed rokiem na skateparku pod szkołą Marek N. zaatakował nożem swoich rówieśników.
- Szedł w naszą stronę. Wyjął spod bluzki wielki nóż kuchenny. Rozdzieliliśmy się. On pobiegł za dwiema dziewczynami. W pewnym momencie wyjął drugi nóż. Gonił dziewczyny z dwoma nożami – opowiada świadek.
Wówczas interweniowała policja.
- Mężczyzna miał nóż i szedł w stronę policjantów. Kilkakrotnie wzywany, aby odrzucił go nie reagował, dopiero jak policjanci przeładowali broń, ten się zatrzymał. Został obezwładniony. Na miejsce została wezwana karetka pogotowia, ponieważ mężczyzna zachowywał się nieracjonalnie. Decyzją ratowników mężczyzna został przewieziony do szpitala - mówi podinsp. Monika Chlebicz, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy.
Bohaterski konserwator
Konserwator, nie znał wcześniej Marka N. i jego problemów. W szkole pracuje od trzech lat. Dzieci i nauczyciele go uwielbiają. Mężczyzna służy także w ochotniczej straży pożarnej.
- Chyba spadł mi z nieba, pan Krzysiu ma też super ksywę – Anioł. Nazwała go tak katechetka. Pan Krzysztof jest moją prawą ręką, jeśli chodzi o część techniczną. Zawsze mogę na niego liczyć, nigdy nie odmówi, nie ważne, która jest godzina – mówi Danuta Kuczyńska.
Mężczyzna, który zatrzymał Marka N. jest bliską rodziną ojca Oliwki. Obaj mają córki w tym samym wieku, dziewczynki mają te same imiona. Obie były w szkole podczas zamachu.
Ojciec Oliwki nadal jest w szoku. Dlatego nie potrafi zadzwonić do swojego kuzyna i mu podziękować za uratowanie córki. Przekazał nam jednak nagranie.
- Jak spotkamy się w cztery oczy przytulę cię jak brata (…) kocham cię braciszku. Dziękuję za wszystko. Za Oliwkę i wszystkie dzieci, które uratowałeś dzięki Krzysiu.
Stan Oliwki poprawia się. Dziewczyna zaczęła się uśmiechać i odstawiono jej leki przeciwbólowe.
Śledztwo w sprawie zamachu przejęło Centralne Biuro Śledcze Policji. Marek N. został aresztowany na trzy miesiące i trafił na obserwację psychiatryczną.