Testy hybrydowego wozu konnego przeprowadzono na drogach Bukowiny Tatrzańskiej oraz na trasie do Morskiego Oka. Eksperyment odbyły się bez wiedzy organizacji ochrony zwierząt. Koszt takiego wozu ze wspomaganiem elektrycznym to około 200 tysięcy złotych. Ich zakup ma być finansowany po części przez wozaków oraz Tatrzański Park Narodowy.
Prace trwały wiele miesięcy
Przetarg na wykonanie pojazdu, który ogłosił Tatrzański Park Narodowy, wygrała poznańska firma Aktiv Elektronik. Jego budowa trwała wiele miesięcy.
Elektryczne wspomaganie napędu wozu ma zmniejszyć obciążenie konia ciągnącego wóz z turystami pod górę. Chodzi o doprowadzenie do takiej sytuacji, żeby koń ciągnął wóz z taką siłą, z jaką ciągnie wóz po płaskim terenie. Silnik ma wyeliminować obciążenie koni związane z nachyleniem terenu. Zgodnie z wytycznymi prototyp jest wyposażony w system, który pracuje automatycznie, samodzielnie dobierając odpowiednią moc w oparciu o czujniki sił działających na pracujące w zaprzęgu konie.
- Testy oceniam pozytywnie. Prototyp sprawuje się dobrze. Oczywiście, pojawiły się pewne kwestie wymagające poprawienia. Ale był to pierwszy test i wiadomo było, że będzie obciążony różnymi technicznymi problemami. Próby, które zostały przeprowadzone, mają służyć dopracowaniu prototypu, tak, aby w stu procentach spełniał nasze przetargowe wymogi - mówi dziennikarce UWAGI! TVN Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. - Kolejne próby są dopiero przed nami. Będzie to cały cykl testowy, który potrwa przez co najmniej rok. Jeżeli wóz sprawdzi się, to zostanie podjęta decyzja o zakupie prototypu i ewentualnej wymianie wszystkich pojazdów - dodaje Ziobrowski.
Jest jeszcze wiele do zrobienia
Pierwszego dnia testy odbywały się w Bukowinie Tatrzańskiej. Są tam drogi o różnym nachyleniu, czasami znacznie większymi niż te, które występują na trasie do Morskiego Oka. To było prawdopodobnie powodem, że miejscami występowały problemy techniczne z silnikiem. Drugiego dnia testy odbywały się na trasie do Morskiego Oka i tu, o czym zapewnia Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, system działał prawidłowo.
Praca urządzeń wozu hybrydowego na całej trasie ma być rejestrowana, co pozwoli na jej odtworzenie w dowolnym momencie. Hybryda ma być także wyposażona w zdalny system monitorowania awarii. Docelowo urządzenie ma wysyłać SMS-y do straży Tatrzańskiego Parku Narodowego za każdym razem, gdy silnik wozu będzie miał awarię, lub gdy urządzenie wykryje jakikolwiek inny błąd. Problemem może być jednak w tym przypadku to, że na części trasy do Morskiego Oka brakuje zasięgu telefonii komórkowej.
"Zataili przed nami testy"
Swoich wątpliwości nie kryją przedstawiciele organizacji prozwierzęcych. - Nie wiemy tak naprawdę jak zachowuje się ten prototypowy wóz na trasie, bo dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego nie poinformowała nas o jego testach, a wręcz je przed nami zataiła. Nie dostaliśmy też jego specyfikacji. - mówi dziennikarce UWAGI! Anna Plaszczyk z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva!.
- Jeśli pracownicy z Tatrzańskiego Parku Narodowego oceniali działanie hybrydy tylko na podstawie wyglądu koni, to po raz kolejny udowadniają swoją niekompetencję i brak chęci rozwiązania problemu koni pracujących na trasie do Morskiego Oka ponad swoje siły. Gdyby poinformowano nas o tych testach, to hybrydę ocenialiby mechanicy mający wiedzę i niezbędne doświadczenie. Najwidoczniej nikomu na tym nie zależało. - dodaje Anna Plaszczyk.
Decyzję o zastosowaniu wozów ze wspomaganiem elektrycznym władze Tatrzańskiego Parku Narodowego podjęły po protestach obrońców praw zwierząt, którzy domagają się całkowitego usunięcia transportu konnego ze szlaku do Morskiego Oka.