- Zarobki były za niskie i brakowało mi na czynsz. Przestałam więc go płacić. Wybrałam jedzenie dla dzieci – opowiada Janina Dąbrowska. Taka sytuacja trwała przez kilka lat. Pani Janina została pozbawiona członkostwa w spółdzielni mieszkaniowej. W końcu z pomocą rodziny, udało jej się spłacić całe zadłużenie. - Zadłużenie wynosiło 5,5 tys. zł. Wszystko spłaciłam. To było 12 lutego 2000 r. Ale nie chcą mnie przyjąć ponownie w poczet członków spółdzielni. Pani prezes twierdzi, że jestem niewiarygodna. Boi się, że przyjmie mnie w poczet członków, a ja znowu zrobię zadłużenie - mówi Janina Dąbrowska. Już od 12 lat spółdzielnia stara się usunąć rodzinę Dąbrowskich z mieszkania. Brak członkostwa okazał się dla spółdzielni wystarczającym powodem do tego, by uzyskać sądowy nakaz eksmisji kobiety z zajmowanego mieszkania. Poszukiwanie lokalu socjalnego trwało sześć lat. W końcu miasto znalazło mieszkanie na drugim piętrze kamienicy. - Ma 36 metrów. Dwa pokoje i kuchnia. Ubikacja, zgodnie ze standardem lokali socjalnych, jest na korytarzu. Łazienki nie ma. Do takich lokali eksmitujemy ludzi, którzy dewastują, nadużywają alkoholu, nie płacą czynszu. Ludzi, którzy sobie zapracowali na sytuacje, w której się znaleźli – mówi Szymon Dominiak-Górski z Urzędu Miejskiego w Szczecinie. Jak to możliwe, że pani Janina ma być eksmitowana, chociaż od siedmiu lat nie ma w spółdzielni żadnych zaległości? To pytanie dziennikarze UWAGI! zadali prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Płonie, która ponad 10 lat temu podjęła działania zmierzające do eksmisji rodziny Dąbrowskich. - Brakuje wkładu mieszkaniowego. Jak się ta pani wprowadzała, wniosła wkład mieszkaniowy. Ale teraz musi zrobić to ponownie. Takie są przepisy - twierdzi Jolanta Jastrzębska, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Płonie. - Żądanie uzupełnienia jakiejś kwoty jest bezpodstawne. Ten wkład mieszkaniowy tkwi cały czas w spółdzielni. W mojej ocenie, istnieje pełna możliwość, żeby zawrzeć umowę z tą panią – uważa Patryk Zbroja, adwokat, specjalista prawa cywilnego i spółdzielczego. Prezes spółdzielni mieszkaniowej postanowiła wyegzekwować wyrok eksmisji. Bez znaczenia była nawet trudna sytuacja życiowa państwa Dąbrowskich spowodowana głównie ciężką chorobą męża. Do drzwi mieszkania pani Janiny zapukał komornik z sądowym nakazem eksmisji. Ten, po zapoznaniu się z sytuacją rodzinną, odstąpił od wykonania wyroku. W długiej karierze komornika był to pierwszy taki przypadek, gdy spółdzielnia chce się pozbyć lokatora, który nie zalega z żadnymi opłatami. - Spółdzielnie bardzo często odstępują od czynności. Jeżeli dochodzi do eksmisji lub licytacji nieruchomości a dłużnicy spłacają zaległości, to spółdzielnie składają wniosek o umorzenie postępowania. Wtedy my odstępujemy od czynności egzekucyjnych - wyjaśnia Daria Cichocka, komornik. Upór władz spółdzielni mieszkaniowej sprawia, że pani Janina nie jest w stanie skutecznie walczyć z krzywdzącym ją wyrokiem eksmisji. - Warunkiem zajmowania lokalu spółdzielczego jest posiadanie uprawnień, w tym wypadku członkowstwa. Ta pani członkostwo utraciła. Została wykluczona. Tylko to sąd bada rozpatrując pozew o eksmisję - wyjaśnia Elżbieta Zywar, rzecznik Sadu Okręgowego w Szczecinie. Pani Janina nie daje jednak za wygraną. Chociaż ma wielki żal do spółdzielni, zapowiada walkę do końca. - Nie wiem, jak to się skończy, ale teraz widzę, że wszystko idzie ku dobremu. Mam nadzieję, że ten problem w końcu się rozwiąże – mówi. Dla pani Janiny pojawiło się światełko w tunelu. W najbliższym czasie ma się odbyć spotkanie przedstawicieli mieszkańców, którzy zdecydują, co zrobić ze sprawą małżeństwa Dąbrowskich. Zobacz także:Zabójczy grzyb - wina lokatora, czy spółdzielni?Prezesi ”docieplają się” w Egipcie